niedziela, 22 stycznia 2017

Voldemort... On...

Przez ostatni tydzień nie mogłam przestać się zastanawiać czy na pewno dobrze oceniłam Draco. Może nie powinnam go tak od razu posądzać? Może on naprawdę był ze mną szczery? Jednak trudno było mi w to wszystko uwierzyć, a Draco, jeśli jego intencje były szczere, powinien to zrozumieć. W końcu zawsze był dla mnie wredny i złośliwy, dziwne by było gdybym tak po prostu mu uwierzyła. Czułam się z tym źle, co prawdopodobnie było spowodowane tym, że w ostatnim czasie naprawdę polubiłam Ślizgona. Mogłam temu zaprzeczać, ale po co? Po co zaprzeczać oczywistemu? Nabrałam nagle ochoty by wyjść się przejść, wzięłam więc Demona i poszliśmy pochodzić trochę po zamku. Znów zaczęłam rozmyślać, zauważyłam nagle jak Demon zaczął biec przed siebie, a następnie skręcił na zakręcie. Odwróciłam się zdezorientowana, by sprawdzić czy nikt nas nie goni i Demon po prostu nie ucieka, mimo, że ten kot nie jest typem tchórza. Z tyłu nikogo nie było, więc ruszyłam pędem w stronę, w którą pobiegł kot, byle by go nie zgubić. I wtedy natrafiłam wprost na scenę, której w życiu bym się nie spodziewała. Przed mną stał Draco Malfoy i trzymał na rękach mojego kota, głaskał go, a on... mruczał?
- Malfoy, co robisz z moim kotem? - zapytałam oskarżycielskim tonem i natychmiast rzuciłam się w stronę chłopaka, by sprawdzić czy z Demonem wszystko w porządku.
- Spokojnie Verges, tylko go głaskam. Poza tym my z Demonem lubimy się nawzajem. - podrapał kota za uchem, a ten spojrzał na niego zadowolony. Sparaliżowana stałam nie dowierzając własnym oczom.
- Wy się lubicie? Demon nikogo nie lubi!
- Wydaje mi się, że jakby mnie nie lubił, to nie przybiegłby do mnie szczęśliwy, a następnie nie chciałby być głaskany. Idź już do swojej pani. - zwrócił się do kota i podał mi go na ręce, natychmiast obadałam go wzrokiem, ale wyglądał w porządku. Draco odwrócił się w celu odejścia, ale ja czułam, że jeśli mu na to teraz pozwolę, będę potem żałować.
- Zaczekaj. - postawiłam kota na podłodze w momencie, w którym Draco się odwrócił. - Co do naszego ostatniego spotkania...
- Mówisz o tym kiedy oskarżyłaś mnie, że chcę cię wykorzystać? - przerwał mi i założył ręce na piersiach.
- To nie do końca tak było. Ale tak, mówię właśnie o tym. Chodzi o to, że... Powinieneś mnie zrozumieć. To chyba oczywiste, że nie mogą ci tak po prostu zaufać i uwierzyć, patrząc na naszą przeszłość. Więc nie sądzę aby było w tym coś dziwnego, że mam podejrzenia kiedy proponujesz mi spotkanie i wyjawiasz, że mnie polubiłeś. Do tego jesteś Ślizgonem, a każdy wie, że gierki są jak najbardziej w waszym stylu. No i mój charakter, z reguły jestem nadmiernie ostrożna i nieufna i kiedy ktoś nagle zaczyna się mną interesować, ktoś kogo nigdy bym o to nie posądziła, wydaje mi się to dziwne i...
- Więc musisz mieć naprawdę niską samoocenę, jeśli uważasz, że tak trudno jest cię polubić. - stwierdził uważnie lustrując mnie wzrokiem.
- Może i tak. Mam też pewne podejrzenia co do tego, że choruję na paranoję. Ale nie zaawansowaną, taką, z którą da się żyć. Nieważne. Chodzi o to, że mi też się z tobą dobrze rozmawiało...
- Okej, nie wysilaj się Verges. - przerwał mi po raz kolejny. - Wszystko mi już jasno wyjaśniłaś. Nie ufasz mi i ja też ci nie ufam. Masz wszelkie prawo by podejrzewać mnie o to, że chcę cię wykorzystać i że dziwne by było gdybym cię nagle polubił. Rozumiem. A teraz zapomnijmy o tym. - odwrócił się by tym razem ostatecznie odejść, ale znów nie mogłam mu na to pozwolić.
- Nawet jeśli byłaby to prawda- zatrzymał się, ale nie odwrócił.- nie obchodzi mnie to. - spojrzał na mnie z zaciekawieniem i zdziwieniem. - Nie mam nic do stracenia. - Już nie chciałam o niczym zapominać. Teraz chciałam tylko zatrzymać go przy sobie. Intensywność z jaką Draco mierzył mnie wzrokiem, sprawiała, że czułam się nieco niekomfortowo. Patrzyłam chwilę na niego, potem spuściłam wzrok na swoje buty, a następnie znów spojrzałam na niego. To milczenie było coraz bardziej męczące - Odezwiesz się w końcu? - zapytałam.
- Masz ochotę się czegoś napić? - zapytał jakby nigdy nic, co dosyć mnie zaskoczyło.
- Czemu nie?  Demon, wrócisz beze mnie? - zwróciłam się do kota, który już po chwili zniknął za zakrętem. Draco gestem głowy pokazał bym za nim poszła. Po drodze minęliśmy kilku uczniów, którzy dziwnie się nam przyglądali. Nie przejmowałam się tym jednak. Nie przejmowałam się też tym gdzie Draco mnie prowadzi, aż do chwili gdy zaczęliśmy kierować się w stronę lochów - Gdzie my właściwie idziemy?
- Do mojego dormitorium.
- Ja... - tego się nie spodziewałam. Poczułam, że muszę się wycofać
- Spokojnie. Z nikim nie dzielę dormitorium, a wejście do niego nie prowadzi przez Pokój Wspólny, więc nie musisz się obawiać, że jakiś Ślizgon cię zobaczy. - zapewnił, co sprawiło, że poczułam się trochę lepiej. Nagle przyszła mi do głowy myśl, co jeśli Harry teraz siedzi w nosie w mapie Huncwotów i widzi jak zmierzam do dormitorium Draco Malfoya? No cóż, nawet jeśli, w tej chwili nie bardzo mnie to obchodzi. Potem będę myślała jak się wytłumaczyć. Draco wypowiedział hasło, a następnie wpuścił mnie przodem. Weszłam do środka ostrożnie rozglądając się czy nikogo nie widać na horyzoncie. Blondyn ruszył w stronę bocznego korytarza, a ja natychmiast podążyłam za nim. Zaczęliśmy wspinać się wąskimi, krętymi schodami w górę, gdzie znajdowały się tylko jedne drzwi. Były ciemno zielone, a klamka była ozdobiona srebrnym wężem. Już po chwili znalazłam się w prywatnym dormitorium Ślizgona. Pokój był osadzony w ciemnych i zielonych barwach. Znajdowała się tam czarna sofa, przy której stał szklany stolik, wielkie łóżko, które pomieściłoby z pięć osób, wyłożone szmaragdową pościelą, a także biurko, szafa, drzwi do łazienki, i... Na ten widok zaparło mi dech w piersiach. Wiedziałam, że u Ślizgonów w oknach widać głębie hogwarckiego jeziora, ale jeszcze nigdy nie widziałam tego na żywo. Lecz to nie sama woda robiła na tobie wrażenie, ale...
- Czy to...
- Wielka kałamarnica. - dokończył Draco. - Często tu do mnie zagląda.
 - Niesamowite. - powiedziałam i podeszłam bliżej okna by bardziej zagłębić się w hogwarckie jezioro. Spojrzenie moje i wielkiej kałamarnicy spotkały się.
 - Podoba ci się widok na jezioro, co ? - zagadnął Ślizgon z uśmiechem.
- Jest intrygujący, ale chyba jednak wolę widok z mojego okna na całe błonia. - Draco wskazał mi miejsce na sofie, a ja usiadłam. Następnie zaproponował whiskey, którą z chęcią przyjęłam - Dlaczego masz prywatne dormitorium? Jak ci się udało to załatwić? - spytałam.
- Jeśli prefekt chce, może się o nie postarać. Ja to zrobiłem.
- Zaczynam żałować, że nie zostałam prefektem. - stwierdziłam ponuro.
- Mendes za bardzo cię wkurza?
- Nie. Chociaż czasami tak. Bardziej chodzi o prywatność. Wiesz... cisza, spokój. Nikt ci nie przeszkadza, ani ty nikomu nie przeszkadzasz. Dużo dziewczyn tu zapraszasz? - zapytałam siląc się na obojętny ton.
- Właściwie to jedyną dziewczyną, która tu była oprócz ciebie jest Pansy - te słowa trochę mnie zaskoczyły. Poważnie tylko ja i Parkinson tu byłyśmy?
- No tak, Parkinson. Przyjaźnicie się, prawda? Czy może... Coś więcej? - nie mogłam się powstrzymać, musiałam zapytać. Draco przyjrzał mi się uważnie, jakby próbował wybadać jakieś emocje wypełzające na moją twarz. Próbowałam wytrzymać siłę jego spojrzenia, lecz już po chwili mój wzrok powędrował na kolana.
- Pansy to tylko dobra przyjaciółka. - odpowiedział po chwili. - Nie martw się, nie masz o co być zazdrosna.
- Nie jestem zazdrosna. - odpowiedziałam zbyt szybko, co wywołało na ustach Ślizgona uśmiech. Mimo wszystko, na zapewnienie blondyna, że Parkinson to tylko przyjaciółka poczułam pewnego rodzaju ulgę, której sama nie rozumiałam.
- Dawno nie nazywałeś mnie zdrajczynią krwi... - zauważyłam.
- Dlaczego miałbym cię tak nazwać?
- Zawsze to robiłeś.
- No w sumie racja.
- Po prostu... Nie rozumiem tego dlaczego tu jestem. Mimo moich przekonań, którymi gardzisz - powiedziałam. Draco przez chwilę nic nie mówił, jakby się zastanawiał.
- Nie podobają mi się twoje poglądy Verges, ale szanuję to, że masz własne zdanie. Poza tym mimo to wciąż mi się z tobą dobrze rozmawia. A co z tobą? Dlaczego ty tu jesteś? - zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią po czym spojrzałam mu pewnie w oczy.
- Z tego samego powodu.
- Więc tak na ciebie działam? - zaczął. - Nie potrafisz mi odmówić? Czujesz przyciąganie, któremu nie potrafisz się oprzeć? - tymi pytaniami zbił mnie z tropu, nie bardzo wiedziałam jak na nie odpowiedzieć. Tym bardziej, że odpowiedź na każde brzmiała "tak". Popatrzyłam mu prosto w oczy i przybrałam twardy wyraz twarzy, tak aby uwierzył w moje słowa.
- Przykro mi, ale odpowiedź na twoje pytania brzmi nie. Nie działasz na mnie w żaden sposób, jeśli chcę w każdej chwili potrafię ci odmówić i nie czuję żadnego przycią... - nie dane mi było dokończyć, gdyż moje usta zostały zamknięte przez usta Draco. Oczywiście nie byłam w stanie go odepchnąć. Wiedziałam, że w ten sposób, uświadamiam mu, że ma rację, ale... To było silniejsze. Wplotłam dłonie w jego blond włosy, a on posadził mnie na swoich kolanach, pozwalając mi po raz kolejny zatracić się w jego pocałunkach.
- Mówiłaś coś, że potrafisz mi odmówić? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście, że potrafię. - odpowiedziałam schodząc z jego kolan. - po prostu teraz nie chciałam tego robić.
- Jasne, jasne, tak trudno ci przyznać, że niesamowicie dobrze całuję? - spojrzałam na niego wrogo, lecz po chwili się roześmiałam. Rozmawialiśmy jeszcze dłuższy czas, żartowaliśmy i śmialiśmy się. Nie było czegoś takiego jak krępująca cisza spowodowana brakiem tematów do rozmów. To właśnie było takie zadziwiające. Nigdy nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będzie mi się tak dobrze rozmawiało z tym Ślizgonem. Nawet nie zauważyliśmy kiedy butelka whiskey została opróżniona. A to nie była dobra rzecz.
- Tylko nie to. - szepnęłam sama do siebie, jednak nie uniknęłam uwagi ze strony blondyna.
- Co?
- Za dużo wypiłam. Teraz świat wiruje, a ja nie czuję się za dobrze. Chyba już wrócę do siebie.
- Jesteś pewna, że w takim stanie chcesz iść? Lepiej cię odprowadzę.
- Jak sobie chcesz. Nawet nie masz pojęcia jak ci zazdroszczę własnego dormitorium. - ruszyłam w stronę drzwi, dopiero po chwili zauważając, że Draco nie rusza się z miejsca.
- Dlaczego nie zostaniesz tutaj? - zapytał gdy na niego spojrzałam.
- W sensie, że...
- W sensie, że wytrzeźwiejesz, a potem wrócisz do siebie. Możesz się położyć, nie będzie mi to przeszkadzać. - patrzyłam na niego nie będąc do końca pewna czy mówi serio, czy może to po prostu efekt zbyt dużej ilości alkoholu.
- Okej. Tak chyba będzie najlepiej. - zgodziłam się. Położyłam się do wielkiego łoża, zachwycając się jak bardzo wygodne było. Zakryłam się śliską szmaragdową pościelą i przymknęłam oczy, gdyż to sprawiało, że czułam się lepiej. Nie zawracałam sobie teraz głowy Draco, chciałam po prostu, żeby było już wszystko w porządku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


***


Gdy się obudziłam nie bardzo wiedziałam gdzie się znajduje. Zanim otworzyłam oczy, pojechałam ręką na prawo, gdzie zazwyczaj śpi Demon, a nie czując go tam, zorientowałam się, że coś jest nie tak. Otworzyłam oczy, a kolorem, który mnie uderzył była zieleń. Nie błękit. Przewróciłam się na drugi bok i aż zaniemówiłam. Draco Malfoy wyszedł akurat z łazienki. Miał na sobie same spodnie, a jego platynowe blond włosy były mokre. Nie mogłam oderwać wzroku od jego klatki piersiowej, która była... idealna. Szczerze mówiąc, nigdy nie podejrzewałam Draco o taką klatę.
- O wstałaś już. - uśmiechnął się, widząc jak mu się przyglądam.
- Która godzina?
- siódma rano.
- Cooo ? - natychmiast podniosłam się z łóżka. - Jak to siódma rano?
- Normalnie - odpowiedział nadzwyczaj spokojnie, wkładając na siebie śnieżnobiałą koszulę.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? Spędziłam tu całą noc? A ty gdzie spałeś?
- Uspokój się. Tak, spędziłaś tu całą noc. A ja spałem na kanapie, chociaż prawdopodobnie ucieszyłabyś się budząc się koło mnie w łóżku. Ale cóż... Wolałem nie ryzykować - Nabrałam ogromnej ochoty aby rzucić go poduszką, jednak w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- Muszę iść - wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Poczekaj, odprowadzę cię - Szybko zaczęłam schodzić ze schodów i ku nieszczęściu natknęłam się na dole na trójkę Ślizgonów. Blaise Zabini, Pansy Parkinson i Teodor Nott. Zanim pomyślałam, zaczęłam cofać się z powrotem na górę, jednak Draco mi na to nie pozwolił. Spojrzał na dół, sprawdzając co było powodem mojego zakłopotania i w tym momencie Ślizgoni  nas zauważyli.
- Verges? - Blaise Zabini był zaskoczony moim widokiem. - Draco? A co tutaj się dzieje? - na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- To nie to na co wygląda. - wyjaśniłam pośpiesznie. Obecność samego Blaise'a i Teodora nie byłaby jeszcze taka zła. Najbardziej przejmowałam się wtedy Pansy, która obserwowała mnie z zainteresowaniem.
- Ona ma rację. To nie to na co wygląda.-  potwierdził Draco, za co byłam mu wdzięczna.
- Dobra, dobra i tak byście nam nie powiedzieli. Ale muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego widoku z samego rana. Jestem naprawdę zaskoczony. - czarnoskóry chłopak nie przestawał się uśmiechać, a ja miałaś ochotę zapaść się pod ziemię.
- Verges, makijaż ci się rozmazał. - zwróciła się do mnie Parkinson, a ja nie wiedziałam co w tym momencie jest gorsze. To, że Pansy zobaczyła mnie wychodzącą z samego rana z dormitorium samego księcia Slytherinu czy to, że jej głos brzmiał naprawdę... miło. Naśliniłam palec i zaczęłam pocierać miejsce, które skazała Ślizgonka - O już dobrze.
- Okej... - byłam jednocześnie zdezorientowana i zakłopotana. - W dalszej drodze poradzę sobie sama. - zwróciłam się do Draco i szybkim tempem wymijając Ślizgonów, opuściłam Dom Węża.


***


Przez kolejne tygodnie regularnie spotykałam się z Draco. Zazwyczaj przychodziłam do jego dormitorium wieczorami. Przed tym jednak pożyczyłam od Harry'ego mapę Huncwotów, w celu wybadania jak wygląda na niej wnętrze Slytherinu. Ku mojej radości, na mapie nie znajdowało się dormitorium Draco. To oznaczało, że mogłam go bezkarnie odwiedzać i nikt o tym nie wiedział. Jedynie Jasmine mówiłam gdzie chodzę. Na korzyść przemawiał mi też fakt, że Pansy Parkinson nie postanowiła rozprzestrzenić po szkole faktu, że spałam u Draco. Był czas kolacji, kiedy usiadłam przy stole Gryffonów, obok Jasmine, Harry'ego, Rona i ku mojemu zdziwieniu Hermiony. Nie mogłam się powstrzymać przed zerknięciem na stół Ślizgonów. Miałam stąd na niego idealny widok. Nigdzie jednak nie dostrzegłam platynowych blond włosów.
- Jak tam Malfoy? - szepnęła do Jasmine, widząc jak mój wzrok szuka Ślizgona.
- Dobrze. Tak, całkiem dobrze. - uśmiechnęłam się lekko, co Gryffonka odwzajemniła. Konsumując kolację, w końcu dostrzegłam Draco. Zerknął na ciebie okiem i niewidocznie się uśmiechnął. Po chwili zauważył mnie także Blaise, który widząc mój wzrok wpatrzony w nich, pomachał do mnie. Trochę mnie to zdziwiło, ale odmachałam.
- Emma? - odezwał się Ron, jakby dopiero zauważył moją obecność. - Czy mi się wydawało, czy przed chwilą Zabini do ciebie pomachał, a ty mu odmachałaś?
- Nic ci się nie wydawało Ron. - odpowiedziałam jakby nigdy nic.
- Żartujesz?
- Dlaczego on do ciebie macha?
- I dlaczego ty mu odmachałaś?
- Przyjaźnicie się teraz? Może z Malfoy'em też się przyjaźnisz? - Wypytywali Gryffoni, prócz Jasmine. Westchnęłam głośno.
- A od kiedy to, że do kogoś machasz, znaczy, że jest twoim przyjacielem? Poza tym jakbyście jeszcze nie zauważyli, to ostatnio mój dom ma z domem Slytherinu znacznie lepsze stosunki. Więc jeśli ktoś do mnie grzecznie macha, to ja mu odmachuję.
- Ale Emma, to jest Zabini! Wredny Ślizgon, przyjaciel Malfoya, najgorszej skazy na świecie. - emocjonował się Weasley.
- Najgorszej? Myślałam, że Voldemort jest gorszy. - wtrąciła Jasmine.
- To najgorszej skazy Hogwartu. Ślizgoni to wrogowie, a Krukoni są głupi, że się z nimi zaprzyjaźnili - Poczułam jak tracę resztki cierpliwości.
- Nie mam ochoty dłużej tego słuchać. Co do znajomości ze Ślizgonami to myślę, że akurat nie muszę się wam tłumaczyć i nawet jeśli bym się z nimi przyjaźniła. - podkreśliłam ostatnie słowo patrząc na Rona - Nie byłaby to wasza sprawa.
- Ale Em...
- Nie jestem Gryffonką. Jestem KRUKONKĄ. My nie rywalizujemy ze Ślizgonami, a wasza trójka. - spojrzałam na Potter'a, Granger i Weasley'a. - czasami potrafi być naprawdę wkurzająca, we wszystko się wtrąca i myśli, że postradała wszystkie rozumy. Więc pozwólcie, że wam teraz coś uświadomię. Nie jesteście pępkiem świata! - Zauważyłam, że Gryffoni siedzący najbliżej nas, przyglądają się tej całej scenie z zainteresowaniem, ale nic sobie z tego zrobiłam - A teraz już sobie pójdę. - odeszłam, widząc zaskoczone miny Harry'ego, Rona i Hermiony oraz rozbawioną Jasmine.
- Zwariowała.... - dosłyszałam jeszcze Rona. Wchodziłam właśnie po schodach, wracając do wieży Ravenclaw, kiedy usłyszałam głos.
- Verges - odwróciłam się.
- Parkinson.
- Możemy pogadać? - zapytała Ślizgonka, a ja przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam.
- Pogadać? A czy my mamy w ogóle o czym gadać?
- Tak, właściwie to mamy. - jej ton był pewny, a spojrzenie groźne, nie przyjmujące odmowy.
- Okej, mów. - powiedziałam zrezygnowana, nie bardzo mając ochotę na rozmowę ze Ślizgonką.
- Nie tutaj  - ciemnowłosa kiwnęła głową, pokazując bym za nią poszła.Weszłyśmy do jednej z pustych klas. Stanęłyśmy na przeciw siebie i przez chwilę mierzyłyśmy się wzrokiem. Przyjrzałam się dokładnie dziewczynie i stwierdziłam, że mimo twarzy mopsa, jest całkiem ładna - Ostatnio ty i Draco się do siebie zbliżyliście. - zaczęła.
- A więc to o Malfoy'u chcesz rozmawiać? Niech zgadnę. "Zostaw go w spokoju, on jest mój", a może "skrzywdź go, a cię zabiję"? Tak, jasne, ale nie sądzę żebyśmy byli już na tym etapie znajomości. - powiedziałam i zdawało mi się albo w oczach Pansy pojawiło się coś w rodzaju rozbawienia.
- Nie, to nie o Draco chcę rozmawiać. I nie, on nie jest mój, ale co do drugiego to masz rację. Jeśli go skrzywdzisz, zabiję cię.
- Więc przechodzimy do gróźb? Sorry Parkinson, ale...
- Boże, Verges, zamknij się choć na chwilę i posłuchaj co mam ci do powiedzenia. - przerwała władczo, tak, że nie sposób było jej odmówić. - Jak dobrze wiesz nasze domy ostatnio zawarły coś w rodzaju... - zastanowiła się. - Sojuszu. Myślę, że to dobre słowo. Jednak dotyczy to jedynie chłopaków. Myślę więc, że można by to było zmienić, dlatego ja proponuję tobie sojusz czy jakkolwiek chcesz to nazywać.
- Serio? - zapytałam z wahaniem, nie bardzo dowierzając własnym uszom. Spojrzałam w oczy Ślizgonki i dostrzegłam w nich powagę oraz pewność własnych słów.
- Serio. Więc co mówisz Verges? - wyciągnęła do mnie dłoń.
- Czekaj. Chwila. Skąd mogę wiedzieć, że to nie jakiś podstęp? - zapytałam podejrzliwie.
- Podstęp? Verges, nie mam powodu by bawić się z tobą w jakieś gierki.
- Draco.
- Co?
- Draco. - powtórzyłam. - To twój powód. Naprawdę chcesz powiedzieć, że nie masz do niego żadnych uczuć?
- Draco to mój przyjaciel i tak, może kiedyś miałam nadzieję na coś więcej, ale dałam sobie już z tym spokój. - powiedziała pewnie. - Poza tym on nigdy nie spojrzał na mnie w sposób w jaki patrzy na ciebie - Twarz Pansy była poważna, ale ja czekałam tylko na to, aż w końcu się roześmieje. Nie chciałam się na to nabrać, starałam się nie okazać żadnych emocji, ale te słowa mocno na mnie zadziałały.
- Dlaczego ja? - zapytałam po chwili milczenia. - Dlaczego mi proponujesz ten "sojusz" Dlaczego nie powiedzmy... - zastanowiłam się. - Cho Chang?
- I znów wracamy do kwestii Draco. Proponuję go właśnie tobie ze względu na wasze ostatnie stosunki. Poza tym Blaise także cię lubi. Oczywiście nie w ten sposób co Draco. No i serio miałabym zaproponować sojusz Chang? Nie, dziękuję.
- Okej, to dlaczego na przykład nie Aria?  Spotyka się z Nott'em.
- Daj spokój, Nott nie patrzy na Mendes tak jak Draco na ciebie - I znów to powiedziała, sprawiając, że moje serce przyśpieszyło bieg.
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Nott nie traktuje Mendes poważnie. - wyjaśniła. - Teodor jest typem osoby... Sama nie wiem jak to określić. Po prostu czasami odnoszę wrażenie, że on nie potrafi czuć. Jest zawsze taki obojętny i niewzruszony. Czasem się go nawet boję, a Mendes zdecydowanie powinna na niego uważać. Słowa Ślizgonki zaniepokoiły mnie. Będę musiała porozmawiać z Arią - Nie to co Draco. - kontynuowała Pansy. - Niby jest taki obojętny i zimny, ale on naprawdę cię lubi Verges. Znam go już na tyle długo, że potrafię to stwierdzić. Nawet jeśli on sam sobie z tego nie zdaje sprawy. Ale dosyć o tym. Więc co Verges? Sojusz? - Po raz drugi wyciągnęła do mnie dłoń.
- Sojusz. - uścisnęłam dłoń. To, że zawarłam sojusz z Pansy wcale nie oznaczało, że zostałyśmy teraz przyjaciółkami. Wciąż jej nie ufałam. Nie mogłam przestać myśleć o tym co Ślizgonka powiedziała na temat Draco. Czy on naprawdę mnie polubił... bardziej niż myślałam? Zanim położyłam się spać postanowiłam poczekać na Arię, która wróciła naprawdę późno w nocy. Nie miałam żadnej wątpliwości, że była z Nott'em. Zauważyłam też, że ostatnio Krukonka mówi o nim coraz mniej i że w ogóle ostatnio mniej, że sobą rozmawiamy. To nie było podobne do Arii. Zapytałam ją więc o Ślizgona i o tym jak im się układa. Ona jednak kompletnie mnie zignorowała, tłumacząc, że jest zmęczona i chce się położyć. Postanowiłam więc poobserwować rozwój wydarzeń, a potem gdy będzie trzeba podjąć odpowiednie środki. Niby Pansy mogła się mylić, ale ona na pewno zna Teodora lepiej niż Aria. Po co miałaby kłamać? Tym bardziej, że Nott robił na mnie dokładnie takie samo wrażenie.


***


            Był wtorkowy wieczór. Wracałam właśnie z biblioteki do wieży Ravenclaw. Niestety po drodze natknęłam się na coś na co nie chciałam się natknąć. Ten pełen pogardy głos rozpoznałam już z daleka, ale gdy podeszłam bliżej upewniłam się, że to on. Draco Malfoy wraz z Crabb'em i Goyle'm znęcali się psychicznie nad jednym z pierwszoroczniaków, w którym potem rozpoznałam Krukona. Stałam przez chwilę sparaliżowana, czując jak nienawiść do Malfoya, którą niedawno przestałam czuć wraca. I to ze dwojoną siłą.
- Malfoy, co ty do cholery wyprawiasz? - wyciągnęłam różdżkę i pewnym krokiem ruszyłam na przeciw Ślizgona. Zauważyłam jak Goyle sięga do kieszeni po swoją różdżkę, ale szybko go rozbroiłam. Chciałam zrobić to samo z Crabbe'm, ale zauważyłam, że teraz różdżką celuje w ciebie także Draco. Tego się nie spodziewałam. Uśmiechnęłam się jednak widząc, że chłopiec zdążył odejść.
- Nie powinno cię tu być Verges. - powiedział blondyn.
- Naprawdę upadłeś już nisko. Żeby znęcać się nad bezbronnym pierwszoklasistą? I to jeszcze z mojego domu? Chyba nie myślałeś, że tak to zostawię. - prychnęłam. - Jesteś żałosny. Zauważyłam jak Crabbe szykuje się na rzucenie na mnie uroku, ale Draco gestem ręki go powstrzymał.
- Nie wtrącajcie się. - powiedział po czym zwrócił wzrok na mnie. - Powtórz to co powiedziałaś.- rzekł podchodząc bliżej. Jego oczy były obojętne, ale ja wiedziałam, że dopiero co wypowiedziane przez ciebie słowa zabolały go.
- A co, nie słyszałeś? Może potrzebujesz aparatu słuchowego? - zadrwiłam, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że to mugolski wynalazek. - Ale jeśli tak bardzo chcesz to proszę bardzo. Jesteś żałosny - Mierzyliśmy się wzrokiem, a on znów patrzył na mnie tak jak kiedyś. Z tą nienawiścią w oczach. W tym momencie jednak mnie to nie obchodziło bo patrzyłam na niego dokładnie w ten sam sposób - Nie mam zamiaru marnować na was swojego cennego czasu. - powiedziałam i odeszłam w swoją stronę. Nie mogłam powiedzieć, że dobrze czułam się z tym co przed chwilą miało miejsce. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Malfoy nienawidzi mugolaków, ale myślałam, że już skończył z tępieniem ich, gdyż dawno nie widziałam żeby to robił. No cóż... Najwyraźniej się myliłam. Odchodząc słyszałam, że ktoś za mną idzie. Dobrze wiedziałam, że to Malfoy, lecz nie miałam zamiaru się odwracać. Różdżkę miałam schowaną w kieszeni i nie zamierzałam jej wyjmować. W końcu co Ślizgon mógłby mi zrobić? - Co Malfoy? Wpadł ci do głowy jakiś tekst i postanowiłeś go wykorzystać? - zakpiłam, na co chłopak przyparł mnie mocno do ściany.- Przez chwilę poczułam coś takiego jak strach, lecz szybko on się ulotnił. Draco patrzył na mnie wściekle, ale ja wiedziałam, że nie mam się czego bać.
- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie mnie znieważyłaś, Verges?
- Oh serio? Więc wiedz, że dokładnie o to mi chodziło. - na te słowa Draco naparł na mnie jeszcze mocniej.
- Nie podoba mi się twój ton i nie podoba mi się twoje wtykanie nosa w nie swoje sprawy. - warknął, a jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej. - Więcej tego nie rób, zrozumiałaś?
- Bo co? - ani na chwilę nie spuściłam wzroku z jego oczu i zaczęłam się dziwić dlaczego to zawsze było dla mnie takie trudne. - Co mi zrobisz? - zapytałam pełnym wyzwania głosem. Już chciał coś odpowiedzieć, lecz nie było mu dane.
- Malfoy, co robisz? - rozległ się z prawej strony korytarza głos należący do Severusa Snape'a.
-Nie twoja sprawa. - odpowiedział Draco, a jego ton mnie zdziwił. Odsunął się kawałek ode mnie ale wciąż pozostawił ręce po obu moich stronach, nie pozwalając w ten sposób mi nigdzie odejść.
- Zostaw Verges w spokoju. - To mnie zdziwiło jeszcze bardziej. Snape był dziwnie spokojny, a biorąc pod uwagę fakt jak przed chwilą Ślizgon się do niego odezwał, było to raczej dziwne.-  Musimy porozmawiać.
- Oczywiście profesorze. - powiedział Draco już grzeczniej, ale dało się tam wyczuć drwinę, ostatni raz rzucił na mnie okiem, po czym uwolnił, zabierając ręce.
- A ty Verges. - zwrócił się do mnie Snape. - Nie masz czasem nic lepszego do roboty?
- Nie, właściwie to nie... Ale okej... Pójdę już sobie. - spojrzałam na Draco, a następnie wyminęłaś nauczyciela i wróciłam do wieży Ravenclawu. Nie mogłam przestać się zastanawiać dlaczego Draco tak się odezwał do Snape'a? Przecież to zawsze był jego ulubiony nauczyciel. I dlaczego Snape nawet nie zareagował? Cóż, prawdopodobnie i tak się tego nie dowiesz.


***


Siedziałam właśnie w Wielkiej Sali przy stole Krukonów, gdyż z Gryffonami ostatnio dużo nie rozmawiałam. Z wyjątkiem Jasmine oczywiście. Draco też za często nie widywałam i mimo, że wciąż byłam na niego zła, chciałam wyjaśnień. Chociaż gdy więcej o tym pomyślałam, to co takiego mógłby mi wyjaśnić? Tępienie mugolaków to jego natura, a ja nic na to nie poradzę. Mimo wszystko czułam, że mi go brakuje i właśnie to było w tym wszystkim najgorsze. Rozmyślając, konsumując posiłek i co jakiś czas wymieniając kilka zdań z Luną i Padmą, zostałam nagle zdjęta z ławki przez Harry'ego, którego twarz wyrażała przejęcie. Wiedziałam już, że chodzi o coś większego. Zaniepokoiło mnie to wszystko, gdyż przez chwilę myślałam, że chodzi o Draco. Pomyślałam, że Gryffoni w jakiś sposób dowiedzieli się, że się z nim widuję, lecz na szczęście lub nie, nie chodziło o to. Wraz z Harry'm, Ronem, Hermioną i Jasmine weszłam do jednej z pustych klas i po upewnieniu się, że nikt nie wejdzie ani nie podsłucha, usiedliśmy na ławkach, po czym zaczęliśmy czekać, aż Harry zacznie mówić.
- Byłem dzisiaj u Dumbledore'a. - zaczął Potter, a my pokiwaliśmy głową, dając znać, że doskonale o tym wiemy. - I dowiedziałem się czegoś... Naprawdę dużego.
- Czego?
- Harry, co to jest?
- No mów w końcu.
- No dalej Harry, mów bo zaraz nie wytrzymam - Ponaglaliśmy podczas gdy Gryffon wziął głęboki wdech i po kolei spojrzał na każdego z nas. Nastrój robił się coraz bardziej napięty, a sekundy dłużyły się niemiłosiernie.
- Voldemort... On... On ma dziecko.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Oskarżenia... tylko czy słuszne ?

- Harry, czy ty mnie śledzisz? - zapytałam po dłuższej chwili milczenia.
- Nie ciebie, tylko Malfoya.
- Więc skoro śledziłeś Malfoya, to powinieneś wiedzieć, że to on się do mnie doczepił kiedy siedziałam nad jeziorem. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - A poza tym... Dlaczego go śledzisz?
- Chcę wiedzieć gdzie chodzi i z kim. Okej, powiedzmy, że się do ciebie doczepił, ale spędziliście ze sobą tam trochę czasu.
- A co miałam zrobić? Pójść sobie z miejsca, w którym siedziałam tylko dlatego bo Malfoy się tam pojawił? O nie, nie miałam zamiaru dawać mu tej satysfakcji. A zresztą... Dlaczego ja ci się tłumaczę? - chciałam odejść kiedy Potter złapał mnie za nadgarstek.
- Rozmawialiście?
- Nie, siedzieliśmy w milczeniu. - odpowiedziałam z sarkazmem. - Skończ te idiotyczne pytania no bo... O co ty mnie właściwie posądzasz?
- Przepraszam, ja po prostu... Sam nie wiem co myślałem.
- Więc nie myśl wcale, bo ci to nie wychodzi. - powiedziałam złośliwie, a Harry westchnął.
- Chodźmy w końcu na to spotkanie. - pociągnął mnie za rękę i poprowadził do gabinetu Slughorna. - wróciłam wspomnieniami do wszystkich spotkań z Draco w ostatnim czasie i cieszyłam się, że Harry widział nas akurat wtedy nad jeziorem bo gorzej by było gdyby pomysł na śledzenie Malfoya przyszedł mu do głowy znacznie wcześniej, a on zobaczyłby jak bardzo blisko przez dłuższy czas byliśmy koło siebie na imprezie w Slytherinie. Wtedy już nie miałabym jak się wytłumaczyć.
Na spotkaniu usiadłam między Harry'm, a Hermioną, na przeciwko Blaise'a, który dziwnie mi się przyglądał.
- Emmo. - zwrócił się do mnie Slughorn. - Podobno masz całkiem sporą wiedzę na temat mugoli, a z tego co wiem nigdy nie uczęszczałaś na Mugoloznawstwo. Jestem więc ciekaw, skąd dziewczyna ze starego rodu czarodziejów, która nigdy nie miała kontaktu z mugolskim światem, no bo nie miała jak, wie o nim tak wiele? - wzrok wszystkich skierował się wprost na mnie, a ja poczułam lekkie skrępowanie.
- Zawsze byłam ciekawa mugoli. - zaczęłam. - Tego jak funkcjonuje ich świat i tak dalej, postanowiłam go więc poznać. W wakacje często bywam w mugolskiej części Londynu, więc dowiedziałam się całkiem sporo. Kiedy my używamy do nawet najprostszych czynności magii, oni jej nie potrzebują bo sami sobie doskonale radzą. To w pewnym sensie niesamowite. To samo ich wynalazki, takie jak telefony czy laptopy. Niby powstały bez magii, ale ja uważam, że są magiczne. - Slughorn słuchał mnie z zainteresowaniem, zresztą inni obecni uczniowie też.
- To naprawdę intrygujące. - powiedział profesor i zadając mi i innym osobą kolejne pytania. Po wyjściu oceniłam, że "przyjęcie" nie było niczym specjalnym. Dla lodów postanowiłam jednak przyjść następnym razem.


***


Kolejne dni spędziłam głównie w książkach. Najmniej musiałam uczyć się z eliksirów, gdyż razem z Harry'm korzystałam z dziennika Księcia Półkrwi, który okazał się bardzo przydatny. Hermiona jednak dostała małej obsesji na punkcie byłego właściciela dziennika i spędzała dnie w bibliotece próbując znaleźć jakieś informacje. Ja i Harry uznaliśmy, że jest po prostu zła, że nie jest już najlepsza w klasie. W sumie ostatnio Hermiona ciągle chodziła zła, mimo, że starała się to ukryć. Jednym z powodów było też to, że Ron zaczął chodzić z Lavender Brown. Poza tym Harry zaczął uczęszczać na jakieś lekcje z Dumbledore'm, ale nie wiedziałam po co ponieważ Potter twierdził, że chociaż chciałby, to nie może mi powiedzieć. Było mi trochę przykro z tego powodu, ale powiedziałam, że rozumiem. Wracałam właśnie z biblioteki. Szłam jednym z tych spokojnych korytarzy, takim gdzie z reguły nie kręci się za wiele uczniów, aż nagle... spokój został zakłócony. Dwójka uczniów, dziewczyna i chłopak wyszli zza drzwi, za którymi prawdopodobnie znajdował się schowek na miotły. Chociaż nie, oni wcale nie wyszli... Oni wylecieli. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę kto to jest.
- Aria? Nott? Co do cholery? - spytałam zdezorientowana.
- Emma? - Aria wyglądała na zdziwioną, a także lekko przestraszoną widząc moją osobę. - Co ty tu robisz? - jej oddech był nieregularny, a na policzkach pojawiły się rumieńce.
- Co ja tu robię? Co wy tu robicie? - Aria otworzyła usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk, natomiast Teodor oparł się niedbale o ścianę i wyluzowany obserwował rozwój akcji. Dopiero po obadaniu tej dwójki wzrokiem zrozumiałam, co miało miejsce za tamtymi drzwiami. Nie potrzebowałam już wyjaśnień i chciałam odejść, ale zza zakrętu wyszło dwóch chłopaków.
- Jeszcze ich tu brakowało. - powiedziała zażenowana Aria, widząc Malfoya i Zabini'ego, którzy zbliżali się w naszą stronę.
- Tu jesteś Teodor. - odezwał się Blaise.
- Nie wiedziałem, że zamierzasz spędzić czas z Krukonkami. Trzeba było uprzedzić, z chęcią byśmy się przyłączyli. - powiedział Draco puszczając do mnie oczko, a ja starałam się nie pokazać jak bardzo ten gest na mnie zadziałał.
- Właściwie to ja wracałam z biblioteki i wtedy natknęłam się na tą dwójkę, wychodzącą zza tych drzwi. - powiedziałam, widząc morderczy wzrok Arii.
- Oh tak? Mendes, co z twoimi włosami? - zapytał Zabini uśmiechając się znacząco, po tym jak połączył fakty.
- Ty Nott też marnie wyglądasz. - stwierdził Draco. - Jakbyś był po dużym wysiłku fizycznym. Powiecie nam co tam wyrabialiście czy mamy zgadywać? - w trójkę stanęliśmy przed Arią i Nott'em z założonymi na piersiach rękami, czekając aż w końcu się odezwą.
- No czekamy, czekamy. - ponaglałam ich doskonale się bawiąc.
- Nie sądzę aby to była wasza sprawa. - warknął Teodor.
- Emma? - nagle zza zakrętu wyszły osoby, których nie chciałam teraz widzieć. - Co ty robisz... z nimi ? - zapytała Jasmine, stojąca razem z Harry'm i Hermioną. Cała trójka wydawała się zdezorientowana i patrzyła na nas pytająco.
- To nie tak. Ja tylko ich spotkałam jak wracałam z biblioteki i...
- I po co się tłumaczysz Verges? - przerwał mi Draco. - Nawet jeśli byłaby z nami nie powinno was to interesować. - zwrócił się do Gryffonów.
- Zamknij się Malfoy. - warknął Harry.
- Bo co mi zrobisz Potter? Widzę, że trudno zaakceptować wam fakt, że ostatnio z Verges się polubiliśmy.
- My wcale nie...
- Już ci coś mówiłem na temat zaprzeczania oczywistego. Nie rób tego bo nie ma to sensu.- poczułam chęć ucieczki stamtąd, a następnie zapadnięcia się pod ziemię. Byłam przerażona na myśl, że Draco może zaraz wspomnieć o czymś, o czym nie chciałabym by wspomniał.
- Co masz na myśli? - zapytała Jas.
- Nie twoja sprawa Spencer.
- Gdzie idziecie? - zwróciłam się do Gryffonów, przerażona tym jak dalej sytuacja mogłaby się potoczyć - Idę z wami. Aria, idziesz też?
- Nie, myślę, że wrócę do dormitorium. - odpowiedziała czerwonowłosa.
- Okej, chodźmy. - chwyciłam Harry'ego pod pachę i zaczęłam ciągnąć go ze sobą, rzucając jeszcze tylko wzrokiem na Malfoya, który uśmiechał się do mnie zadowolony.
- O co chodziło? - zapytała Hermiona.
- O nic. Wiecie jak to Malfoy. - odpowiedziałam i zaczęłam temat Transmutacji, byle tylko nie zadawali więcej pytań na temat Draco.
Wieczorem Aria wyjaśniła sprawy dotyczące Teodor'a Nott'a. Zaczęła wymieniać jego zalety i stwierdziła, że się zakochała. Byłam do tego sceptycznie nastawiona, nie bardzo wierzyłam w to, że można się zakochać w kimś w tak krótkim czasie. Poza tym uważałam, że Ślizgon chce ją tylko wykorzystać. Podzieliłam się z nią tymi obawami, jednak Aria kompletnie mnie zignorowała. Potem zapytała o Draco i o co mu chodziło. Powiedziałam jej to samo co Gryffonom. Ona jednak zaczęła mówić, że idealnie byśmy ze sobą wyglądali, że Ślizgoni są super i powinnam spróbować czegoś z blondynem. Powiedziała też, że wydaje jej się, że Malfoy mnie lubi. Nie mogłam powstrzymać tego, że serce zaczęło mi szybciej bić, a policzki zaróżowiły się. Przyjęłam obojętny wyraz twarzy, nie pozwalając zobaczyć Arii jak bardzo spodobały mi się słowa, mówiące, że Draco mnie lubi. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co się ze mną dzieje. Czy naprawdę ucieszyłabym się z tego gdyby Malfoy mnie lubił? To nawet nie jest możliwe. Uznałam, że zwariowałam już do reszty. Z Arią pogadałyśmy jeszcze przez jakiś czas i udałyśmy się spać.
Obudziłam się w środku nocy cała zdyszana. Koszmar... Najpierw śniło mi się, że zabijam jakiegoś człowieka, prawdopodobnie mężczyznę, choć twarzy nie widziałam. Nie chciałam tego robić, ale mimo to i tak rzuciłam zaklęcie niewybaczalne. Jednak potem role się odwróciły. Stałam się ofiarą, a ktoś celował we mnie różdżką. Osoba ta rzuciła Crucio, a ja mimo, że nigdy nie zostałam potraktowana tą klątwą, poczułam przeraźliwy ból. Ten sen na pewno nie należał do przyjemnych. Przetarłam ręką spocone czoło, pogłaskałam leżącego obok Demona i poczułam, że zbiera mi się na refleksję. Zaczęłam zastanawiać się nad swoją przyszłością i nad tym jaki los mnie czeka. Nigdy wcześniej nie zawracałam sobie tym głowy. Ale teraz... rodzice są Śmierciożercami, właściwie są całkiem blisko z Czarnym Panem, który niedługo prawdopodobnie złoży mi propozycję dołączenia do niego. Jeśli teoria Harry'ego jest prawdziwa i Draco jest Śmierciożercą, pomimo tak młodego wieku, czy mnie też będą chcieli zwerbować? I co wtedy? Właśnie zrozumiałam, że obojętnie jaką decyzję podejmę, będzie ona tragiczna. Jeśli odmówię Voldemortowi są dwa scenariusze tego co się stanie. 1 - Voldemort mnie zabije za odmowę. 2. - Uda mi się uciec, ale wtedy będę poszukiwana i będę musiała się ukrywać nie wiadomo jak długo, a i tak nie wiadomo czy na końcu Śmierciożercy mnie nie znajdą i zabiją. Za to jeśli zgodziłabym się dołączyć do szeregów Czarnego Pana, zrobiłabym coś co byłoby wbrew moim zasadom i ważniejsze - zdradziłabym swoich przyjaciół. Na końcu, gdy Voldemort został by pokonany, prawdopodobnie skończyłabym w Azkabanie. Obojętnie co zrobię, wszystko skończy się tragicznie, a ja nigdy nie zostanę aurorką. Zrozumiałam, że nie mam przyszłości i nie wszystko jest takie łatwe jak zawsze myślałam. Byłam tragiczną bohaterką... Im więcej o tym myślałam, tym gorzej się czułam. Musiałam stąd wyjść, musiałam zaczerpnąć powietrza. Zdjęłam piżamę i ubrałam pierwsze lepsze ciuchy, a następnie, mimo środka nocy, ruszyłam na błonia. Chwytałam już za klamkę, by w końcu znaleźć się na powietrzu kiedy nagle...
- Wybierasz się gdzieś Verges? - Draco Malfoy stał oparty o ścianę, przyglądając mi się.
- Boże... - złapałam się za serce, gdyż Ślizgon strasznie mnie przestraszył. - Malfoy! Omal zawału przez ciebie nie dostałam!
- Myślę, że w tak młodym wieku zawał ci nie grozi. A teraz... Chcesz mi powiedzieć gdzie idziesz, czy może zamiast tego mam cię zaprowadzić do Flitwicka, który nałoży na ciebie odpowiednią karę za włóczenie się po nocy? - Draco zaczął się przybliżać, a ja cofałam się, aż natrafiłam na ścianę. Kompletnie zapomniałam, że Malfoy jest prefektem i jeśli chce, może nałożyć na mnie szlaban.
- Nie możesz po prostu zapomnieć, że tu byłam? - zapytałam.
- Mógłbym... Ale co z tego będę miał? - jego twarz była poważna, a wzrok mnie przeszywał. Po chwili jednak się roześmiał. - Spokojnie Verges, żartuję. Ale poważnie pytam, gdzie idziesz?
- Na spacer.-  odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Na spacer? - powtórzył patrząc na mnie jak na wariatkę. - Jest druga w nocy.
- Najlepsza pora na spacer. Jeśli chcesz możesz iść ze mną. - wypaliłam bez zastanowienia, a następnie ominęłam Ślizgona i w końcu znalazłam się na dworze.
- Jesteś naprawdę dziwną osobą Verges - usłyszałam za sobą chłopaka - Ale nie mogę pozwolić włóczyć ci się samej po nocy - Przysiedliśmy w jednym z zakamarków błoni, a ja zaczęłaś delektować się chłodem nocy - Słyszałem jak ostatnio opowiadałaś Slughornowi jacy to mugole są niesamowici - zadrwił Draco - Niby co w nich niesamowitego?
- Skoro Zabini powiedział ci, że to mówiłam, powinien też wyjaśnić jakie argumenty podałam na potwierdzenie mojej tezy.
- Mogłabyś powtórzyć te argumenty. Chociaż wątpię, żeby do mnie przemówiły...
- Gdyby w Hogwarcie można było używać elektronikę, pokazałabym ci telefon. Wtedy byś zrozumiał. No cóż, może kiedyś poza Hogwartem będę miała okazję ci pokazać.
- Więc myślisz, że zdarzy się taka okazja?
- Powiedziałam, że może.- Przez chwilę milczeliśmy, wpatrując się w księżyc, który tej nocy był w pełni.
- Często urządzasz sobie takie nocne wyprawy? - zapytał Draco.
- Czasami się zdarza. Uwielbiam noc. A ty? Co ty tam właściwie robiłeś o tej godzinie?
- Miałem ochotę się przewietrzyć. - odpowiedział niezbyt przekonująco. - Więc co myślisz o ostatnim występku Mendes z Nott'em? Myślisz, że my też moglibyśmy odwiedzić ten schowek na miotły? - uśmiechnął się łobuzersko, a ja spojrzałam na niego nie do końca pewna czy dobrze usłyszałam. Draco roześmiał się - Spokojnie, nie patrz tak na mnie bo gdyby twój wzrok mógł zabijać, byłbym już martwy.
- Więc szkoda, że nie potrafi. - warknęłam.
- Zawsze bierzesz tak wszystko na poważnie? Czy może to tylko mój wpływ? - zapytał, jednak ja zastanawiałam się już nad czymś innym.
- Dlaczego to robimy?
- Co? - Draco był zdezorientowany moim pytaniem.
- Rozmawiamy ze sobą... W miarę normalnie. Wiesz, bez żadnych wyzwisk i tak dalej.
- Gdy nie jesteś w towarzystwie Gryffonów, jesteś całkiem znośną osobą. - stwierdził.
- Ty nawet bez Ślizgonów, jesteś tak samo nieznośny.
- Wiem, że tak nie myślisz. Ale powiedz teraz szczerze. Podoba ci się świadomość tego, że jesteśmy tutaj tylko ty i ja, a nikt inny nie ma o tym pojęcia.
- Świadomość, że nikt nie wie o naszej... poprawie relacji? - zapytałam ostrożnie, nie mogąc oderwać wzroku od jego szarych zimnych tęczówek. Hipnotyzowały mnie. - A Tobie się podoba? - On nic nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w moje brązowe oczy, tak samo intensywnie, jak ja w jego. Nawet nie wiem jak to się stało, że już po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Tym razem doskonale wiedziałam co robię i mimo, że powinnam była to przerwać, nie potrafiłam. Nie potrafiłam mu się oprzeć. Całował zbyt dobrze, a jeszcze bardziej działała na mnie świadomość, że Draco jest moim wrogiem. Kręciło mnie to. Przyciągałam go coraz bliżej siebie, a on robił dokładnie to samo. Nie wiem ile minęło kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Sekundy, minuty czy godziny, czas jakby się zatrzymał. Teraz jednak gdy to wszystko minęło i ponownie spojrzałam w szare tęczówki nie wiedziałam co zrobić. Myślałam, że za chwilę ujrzę na jego ustach ten ironiczny uśmiech, lecz on patrzył na mnie w ten sam sposób. On także nie wiedział jak do tego doszło - Muszę iść.- pośpiesznie ruszyłam w stronę zamku, nawet nie obracając się czy Draco czasem za mną nie idzie. Rządziło mną mnóstwo emocji, ale przede wszystkim była to wściekłość. Nie byłam zła na to, że pozwoliłam Draco po raz kolejny się pocałować, ale na to, że tak bardzo mi się to podobało i chciałam więcej. Przy nim nie byłam sobą, dlatego też to musi się skończyć.


***


          Na drugi dzień zostałam obudzona przez Lunę, ale stwierdziłam, że nie mam ochoty tego dnia pójść na zajęcia i zostanę w łóżku. Po południu zeszłam do Pokoju Wspólnego, w celu zobaczenia czy jest tam ktoś od kogo mogłabym pożyczyć notatki z tego dnia. Na błękitnej kanapie zobaczyłam siedzącego Olivera i natychmiast do niego podeszłam.
- Oli!
- Emma. Hej. - Chłopak szeroko uśmiechnął się na mój widok. - Co tam? Czemu nie było cię dzisiaj na zajęciach?
- A po prostu nie mogłam spać w nocy i rano nie czułam się najlepiej. I nie patrz tak na mnie, wiem, że wyglądam okropnie. - powiedziałam widząc brązowe tęczówki wpatrzone wprost we mnie.
- Em, ty nigdy nie wyglądasz okropnie. Właściwie to taki wygląd nadaje ci uroku. - Prychnęłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Oliver znajduje się bliżej niż myślałam. Natychmiast się odsunęłam.
- Potrzebuję notatek z dzisiejszego dnia. Masz je? - przeszłam do rzeczy, co trochę zdezorientowało chłopaka.
- Tak, zaraz ci przyniosę. - poszedł do swojego dormitorium, by po chwili wrócić z kilkoma zeszytami.
- Dzięki. Wrócę już do siebie. - Nie było mi jednak dane odejść, gdyż Krukon mocno chwycił mnie za nadgarstek zmuszając bym na niego spojrzała.
- Co? - spytałam lekko podirytowana.
- Wiesz, tak sobie myślałem... Że może wybralibyśmy się gdzieś razem w sobotę - westchnęłam głośno. Więc Oliver jednak nie dał sobie spokoju. Tymczasem nie myślałam o Krukonie, tylko zaczęłam zastanawiać się co bym odpowiedziała gdyby Draco Malfoy dał mi taką samą propozycję. Czy bym mu uległa?
- Sama nie wiem. - powiedziałam nieśmiało. Głupio było mi odmówić chłopakowi.
- Porobimy coś fajnego. Powiedz tylko o której ci pasuje. - Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, że może jednak dobrze by było się zgodzić. Może Oliver pomógł by mi zapomnieć o Draco i tym jak... o tym wszystkim, ale w głębi duszy zaczęłam też myśleć, że może... Draco nie spodobałoby się to, że spotykam się Oliverem, choć to byłoby akurat kompletnie absurdalne.
- Zastanowię się. - oznajmiłam i szybko odeszłam, nim chłopak miał szansę po raz kolejny mnie zatrzymać.


***


            Od  nocnego spotkania z Draco minęło już trochę czasu. Unikałam chłopaka jak ognia, co całkiem dobrze mi wychodziło. Oprócz Ślizgona, byłam też zmuszona by unikać Olivera, którego unikanie było znacznie trudniejsze przez związek na to, że byliśmy w jednym domu. Na szczęście Krukon jak na razie na nic nie naciskał. Trwały właśnie eliksiry, gdzie Slughorn stwierdził, że podzieli nas na grupy. Oddałam się całkowicie rozmowie z Jasmine, ignorując nauczyciela, póki usłyszałam naszych nazwiska.
- Panna Verges i panna Spencer. Z kim by was tu połączyć? A już wiem, z panem Malfoy'em, Nott'em i Zabini'm, myślę, że to dobre połączenie. - Zaklęłam głośno, na szczęście Slughorn tego nie dosłyszał. Jasmine też nie była zachwycona z tego pomysłu, ale na pewno nie tak bardzo jak ja.
- Cześć dziewczyny. - powiedział z uśmiechem Blaise. - Pewnie się cieszycie, że macie szansę z nami pracować.
- O tak, jesteśmy w niebo wzięte. - odparła sarkastycznie Jasmine.
- Verges na pewno. - rzucił Malfoy, przeszywając mnie wzrokiem. Ja jednak nie obdarowałam go ani jednym spojrzeniem. Nie chciałam znów patrzeć w te szare tęczówki, które tak bardzo mi się podobały.
- Przestańcie już i weźmy się za ten eliksir. - powiedział Nott, a my go posłuchaliśmy. Większość pracy odwalali Blaise, Jasmine i Teodor. Ja nadzorowałam, a przynajmniej starałam się to robić, gdyż będąc cały czas pod obserwacją Malfoya, było to nieco niekomfortowe. A Draco... No właśnie, gapienie się na mnie było jedynym co robił. Zabrałam się za spisywanie notatek, które Slughorn kazał sporządzić. Draco ignorowałam jak tylko się dało i kiedy innych obdarzałam spojrzeniem, jego ani razu.
- Verges, spójrz na mnie. - powiedział blondyn wyraźnie zirytowany.
- Hmmm? - wymruczałam nie spuszczając wzroku z notatek.
- Spójrz na mnie. - powtórzył, a ja w końcu raczyłam podnieść głowę. Od razu natrafiłam na szare tęczówki, które wpatrywały się wprost w moje brązowe.
- Tak lepiej. - powiedział Ślizgon, uśmiechając się delikatnie. Reszta grupy obserwowała nas nie bardzo wiedząc co się dzieje.
- Okeeej... - odezwała się zdezorientowana Jasmine. - Więc okazało się, że to nam jednak nie będzie potrzebne, więc jeśli komuś się chce, to może odnieść to do schowka.
- Ja pójdę. - zaoferowałam się natychmiast przejmując od Gryffonki pudełeczko. Gdy dotarłam do schowka, nie mogłam pozbyć się obrazu oczów Draco i tego jak się we mnie wpatrywały. Zaczęłam się zastanawiać gdzie to pudełko mogło leżeć, aż w końcu znalazłam odpowiednie miejsce. Odwróciłam się by odejść, ale natrafiłam na coś, a raczej na kogoś, kto przycisnął mnie mocno do półek... Silne męskie ramiona znajdowały się po obu stronach, a twardy tors mocno na mnie napierał. Przez chwilę wpatrywałam się w szkolną szatę tej osoby, potem pojechałaś wzrokiem w górę, gdzie natrafiłam na zielony krawat, a następnie jeszcze wyżej, spotykając się z zimnymi szarymi oczami.
- Ignorujesz mnie Verges - odezwał się Draco intensywnie przeszywając mnie wzrokiem.
- Malfoy, co robisz? - zaczęłam się wyrywać jednak to było na nic. On był silniejszy. - Nie ignoruję cię.
- Oh nie? Wcale. - powiedział z sarkazmem, coraz bardziej na mnie napierając. Właściwie to trochę mi się to podobało. Ten sposób w jaki Draco nade mną  dominował.
- Puść mnie, ktoś może nas zobaczyć. - powiedziałam jak najspokojniej mogłam, starając się uspokoić oddech, który nie był ani odrobinę regularny.
- Tym ciekawiej. - odpowiedział i nim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, poczułam na swoich wargach, wargi Ślizgona. Nie potrafiłam nie odwzajemnić jego pocałunków. Wiedziałam, że w każdej chwili ktoś może wejść, ale zdążyłam się już przekonać, że kiedy Draco całuje, wszystko inne przestaje mieć znaczenie - Spotkaj się ze mną dzisiaj o 19, tam gdzie ostatnio. - powiedział gdy się ode mnie oderwał, jednocześnie sięgając ręką po coś, co znajdowało się za mną, cały czas się we mnie wpatrując. Stałam jeszcze tam przez chwilę, nie wiedząc co zrobić. Draco chce się ze mną dzisiaj spotkać? Ale po co? Przyjęłam na twarz obojętny wyraz twarzy i mając nadzieję, że nie jestem czerwona, wróciłaś do stolika, gdzie pracowała reszta.
- Em, czy ty zawsze musisz coś na rozwalać? - zapytała Jasmine, a ja spojrzałam na nią wzrokiem, mówiącym, że nie wiem o co chodzi. - No Malfoy nam powiedział, że zwaliłaś wszystko z półki, a potem musiałaś to sprzątać. Dobrze, że ci chociaż trochę pomógł.
- Aaaa, no tak. - odpowiedziałam rozumiejąc i spojrzałam na Draco, który lekko się do mnie uśmiechał. Przez resztą lekcji Draco miał delikatny uśmiech na twarzy, a ja też ledwo się powstrzymywałam przed uśmiechnięciem. Reszta grupy obserwowała nas wzrokiem, mówiącym, że nie wiedzą o co chodzi, ale nie przejmowaliśmy się tym.
Po skończonych zajęciach spacerowałam z Jasmine po błoniach, rozmyślając o scenie w schowku z Draco. Zastanawiałam się czy iść na spotkanie czy nie. Niby nie powinnam tego robić, ale...
- Okej, teraz mi powiesz w końcu o co chodzi. - odezwała się Jasmine, a ja spojrzałam na nią pytająco. - Co to było dzisiaj z Malfoy'em? - zachowałam obojętny wyraz twarzy mimo, że w środku aż roiło się od różnorodnych emocji. No tak, oczywiście, że Jas zauważyła. - Em ja nie jestem głupia.
- Wiem, wiem... - zaczęłam się zastanawiać czy powiedzieć przyjaciółce prawdę. Bo przecież nie mogę tego ukrywać w nieskończoność, tym bardziej, że już od jakiegoś czasu chciałam się z nią wszystkim podzielić. - Okej. To czas by powiedzieć ci prawdę. - I zaczęłam swoją opowieść. Podczas gdy mówiłam, Jasmine jak to Jasmine, próbowała mi kilka razy przerwać, ale jej na to nie pozwoliłam. Nie pominęłam żadnego szczegółu i było widać, że to wszystko zrobiło na Gryffonce duże wrażenie. Nie spodziewała się tego. No bo kto by się spodziewał?
- Nie wierzę... Ty i MALFOY !?
- Ciii... - uciszyłam przyjaciółkę. - A w ogóle... Nie ma żadnych NAS. No i Malfoy na pewno nie jest ze mną szczery, kombinuje coś, chce wyciągnąć ode mnie jakieś informacje, albo mnie upokorzyć.
- Skąd możesz mieć pewność?
- Bo to jest MALFOY. Jakoś nie wierzę w jego bezinteresowność. No i teraz nie wiem czy iść na to spotkanie czy nie.
- Czujesz coś do niego? - zapytała Jasmine uważnie mi się przyglądając.
- Co? Oszalałaś? Oczywiście, że nie. - zaprzeczyłam, chociaż tak do końca nie byłaś pewna swoich słów.
- Więc skoro nic do niego nie czujesz, to nie pójdziesz na to spotkanie. Ale ty pójdziesz. Prawda?
- Nie wiem Jas.- to wszystko sprawiało, że zaczęłam mieć poważne wątpliwości co do tego czego chcesz. - A i jeszcze jedno. Nie możesz powiedzieć o tym Harry'emu i reszcie, ok? Oni mnie znienawidzą.
- Hej, nie przesadzaj. To na pewno byłby to dla nich duży szok, ale w końcu jesteś ich przyjaciółką. Ale okej, nic nie powiem. Tylko wiesz, że jeśli to coś, co jest między tobą, a Malfoy'em, będzie trwało dłużej, oni i tak to zauważą.
- Wiem. Tylko, że nie jestem pewna czy to potrwa dłużej, tak samo jak nie jestem pewna jak to się rozwinie. Na razie najlepiej będzie jak nikt nie będzie wiedział. - zakończyłyśmy temat Malfoya i kierując się w stronę zamku, gadałyśmy na luźnie tematy.
Kiedy szłam już do wieży Ravenclaw zaczęłam zastanawiać się na słowami Jasmine. Ona miała rację. Ja pójdę na to spotkanie. Jednak nie ma racji, co do tego, że czuje coś do Malfoya. Faktycznie gdyby był mi obojętny, po prostu by go olała. Jednak nie mogę zaprzeczyć temu, że jest między nami jakiegoś rodzaju przyciąganie.
Na spotkanie z Draco, nie miałam zamiaru się jakoś specjalnie stroić. Nie chciałam żeby sobie coś pomyślał. Ubrałam się, a kiedy do wyjścia zostało już zaledwie 15 minut, poczułam jak bardzo się stresuje. Serce biło z niewyobrażalną prędkością, a całe ciało drżało. To było okropne uczucie, wzięłam więc kilka głębokich wdechów, które w niewielkim stopniu pomogły. Ostatni raz spojrzałam w lustro i ruszyłam na błonia. Nie do końca byłam pewna miejsca gdzie ostatnio byliśmy, podczas nocnej wyprawy, więc zaufałam swojej intuicji. Było ciemno, a ja wśród drzew rozglądałam się próbując dostrzec gdzieś Draco. A co jeśli on wcale nie przyjdzie? Co jeśli chce zrobić ze mnie idiotkę?
- Tu jestem Verges. - usłyszałam głos i uśmiechnęłam się lekko do siebie, ciesząc się, że chłopak się pojawił. Spojrzałam na niego. Stał oparty o drzewo, z rękami włożonymi w kieszenie i pewny siebie przyglądał mi się. Był naprawdę przystojny - Jesteś punktualnie. Szczerze mówiąc nie byłem pewny czy przyjdziesz. - oznajmił.
- Sama nie wiedziałam czy przyjdę. - Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, jedynie się w siebie wpatrując.
- Ładnie wyglądasz. - Spojrzałam na siebie i obadałam wzrokiem.
-Tak jak zawsze. - powiedziałam lekko zdezorientowana.
- Więc zawsze ładnie wyglądasz - Draco nie odrywał ode mnie wzroku, a mnie te komplementy dosyć zdziwiły, choć nie mogłam powiedzieć, że nie pochlebiały.
- Dzięki. Ale przejdźmy do konkretów. Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? - zapytałam twardo. Nie miałam ochoty na żadne gierki ze Ślizgonem.
- Właściwie to sam nie wiem... - zaczął. - Ostatnio dobrze mi się z tobą rozmawia... Polubiłem cię. Nie wiem Verges, nie potrafię ci tego wyjaśnić. - powiedział odpalając papierosa i zaciągając się mocno. Musiałam, się przez chwilę zastanowić nad słowami chłopaka. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
- Malfoy, czy ja ci wyglądam na idiotkę? Po prostu powiedz czego chcesz. - wypaliłam prosto z mostu.
- Dlaczego uważasz, że czegoś chcę? - zgasił papierosa i zaczął się powoli do mnie przybliżać.
- Ponieważ to dziwne... - mój głos nie był zbyt pewny, co było spowodowane siłą z jaką blondyn się we mnie wpatrywał. - To dziwne, że tak nagle mnie polubiłeś. - przy ostatnim słowie zrobiłam w powietrzu cudzysłów. - Nie wierzę w to.
- Więc uważasz, że te wszystkie nasze spotkania były z góry zaplanowane? - przeczesał blond włosy, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Że czegoś od ciebie chcę i teraz będę próbował cię uwieść, rozkochać w sobie, a następnie bez problemu wyciągnąć to czego chcę i porzucić ? - jego ton był głośny i nieprzyjemny.Wiedziałem, że to nie ma najmniejszego sensu - chciałam coś powiedzieć, jednak Draco na to nie pozwolił - Ani słowa więcej Verges. To ja byłem idiotą, myśląc, że to spotkanie ma jakikolwiek sens. - I nie patrząc już więcej na mnie, odszedł, pozostawiając mnie samą sobie.



Hejka
I oto dotarłam do trzeciego rozdziału
Jak na razie podoba mi się on najbardziej.
Następny mam już zaczęty i rozplanowany, 
więc do końca tygodnia powinien się pojawić :D
Mimo, że komentarzy nie mam widzę, 
że na bloga jest sporo wejść,
więc jeśli ktoś by był tak miły to może zostawić po sobie jakiś ślad.

Pozdrawiam 
*KP

czwartek, 12 stycznia 2017

Urodziny

- Jas, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo nie chce mi się iść na eliksiry. - marudziłam gdy zmierzałyśmy ze Spencer na lekcje.
- Ja wiem, że ty byś sobie najchętniej poszła na wagary, ale musimy iść. I tak lepsze eliksiry ze Slughorn'em niż ze Snape'm.
- No niby tak. - przytaknęłam niechętnie. Pod klasą byli Harry, Ron i Hermiona. Podeszłam do nich przywitać się.
- Emma, widzimy się dzisiaj o 17 w bibliotece ? - zapytała Granger.
- Tak.
- Wy byście się tylko ciągle uczyły. Może najlepiej przeprowadźcie się do biblioteki. - powiedział Ron.
- Wolę się pouczyć popołudniu niż potem siedzieć po nocach. - stwierdziłam.
- Poza tym nauka jest bardzo ważna, a w tym roku jest na prawdę wiele materiału. Wy też byście mogli się trochę przyłożyć. - powiedziała Hermiona.
- Patrzcie Malfoy idzie. - odezwał się Harry. Odruchowo spojrzałam w stronę blondyna. Od pamiętnej imprezy w Slytherinie minął już ponad tydzień, a Draco nawet w najmniejszym stopniu nie starał się wykorzystać tego co tam między nami zaszło. Już powoli o wszystkim zapominałam, ale mimo wszystko za każdym razem gdy Ślizgon pojawiał się gdzieś w pobliżu lub ktoś wymawiał jego imię, pojawiało się we mnie to dziwne uczucie.
- I co w związku z tym ? - zapytałam będąc pewna, że Harry nie wspominałby o nim bez powodu.
- Harry uważa, że Draco Malfoy jest śmierciożercą. - wyjaśniła Hermiona.
- Cooo ?
- No właśnie. Po co niby Sama-wiesz-komu byłby taki Malfoy ? To kompletnie pokręcone. - powiedział Ron.
- A ja uważam, że Harry może mieć rację. - odezwała się Jasmine. - Spójrz na to Em. Jego rodzice są śmierciożercami. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby Draco też nim był.
- Nie zapominajmy tylko, że moi rodzice też są Śmierciożercami. Mnie też zaczniecie o to podejrzewać? - zapytałam lekko poirytowana.
- Ale ty to zupełnie co innego. Ty nawet muchy byś nie skrzywdziła. Ty wolałabyś umrzeć niż zostać Śmierciożercą.
- Jasmine ma rację. Ciebie Em nie można porównywać do Malfoya. - powiedział Harry w tym samym momencie co pojawił się Slughorn. Malfoy Śmierciożercą? Jakoś trudno było mi w to uwierzyć. Przecież on miał dopiero 16 lat, po co Voldemortowi byłby potrzebny ktoś tak młody? Chyba, że... Draco miał odgrywać rolę szpiega w Hogwarcie. Nie miałam jednak ochoty teraz nad tym głębiej się zastanawiać.Usiadłam przy okrągłym stole razem z Gryffonami, a  Slughorn zadał nam przyrządzenie wywaru żywej śmierci. Podobno to eliksir bardzo trudny do uwarzenia. Nawet Hermiona sobie nie radziła. Za to Harry wręcz przeciwnie.
- Jak to zrobiłeś? - spytała Hermiona Potter'a po nieudanych próbach.
- Rozgnieć to.
- Nie, w podręczniku piszę żeby to rozciąć. - kiedy Hermiona wolała postępować za instrukcją podręcznika, ja poszłam za radą Wybrańca. Już po chwili razem z nim podążałam za dopiskami na marginesach. Okazało się, że tylko nam udało się uwarzyć idealny wywar żywej śmierci. Slughorn był zachwycony.
- To niesamowite. Nie sądziłem, że komukolwiek się uda, a tutaj aż dwójka uczniów odniosła sukces. Zaledwie jedna kropla mogłaby zabić nas wszystkich. - obydwoje z Harry'm mieliśmy uśmiechy triumfu na twarzy. Szczególnie gdy patrzyliśmy na Hermionę i Jas, których włosy nie wyglądały zbyt dobrze. Reszta uczniów też nie była w najlepszym stanie. - Niestety nagroda jest tylko jedna. Przygotowałem tylko jedną fiolkę Felix Felicis. Gdybym wiedział, że mam aż dwójkę tak zdolnych uczniów przygotowałbym więcej, a teraz... Nie wiem co mam zrobić.
- Możemy się podzielić. - zaproponował Potter, a ja przytaknęłam.
- A więc załatwione. - podzielił eliksir na pół, a następnie wręczył nam po jednej fiolce. - Mam nadzieję, że przyjdziecie w następny weekend na spotkanie klubu ślimaka. Nie może was tam zabraknąć.
- Oczywiście. - odpowiedzieliśmy oboje, choć tak naprawdę żadne z nas nie miało na to ochoty. Po lekcji nie mogłam przestać się śmiać razem z Harry'm i Ronem z miny Hermiony. Chyba po raz pierwszy nie była najlepsza w klasie. Byłam z siebie zadowolona. Kto wie, może kiedyś będę potrzebowała szczęścia, a wtedy z pomocą przyjdzie Felix Felicis.


***


           Nadszedł 13 października. Z jednej strony cieszyłam się na urodziny, a szczególnie na prezenty, ale z drugiej świadomość starzenia się mnie przerażała. Rano zostałam przebudzona przez kota - Demona. Nazywał się tak ponieważ był cały czarny i gdy miałam 11 lat uważałam, że to imię do niego najbardziej pasuje.
- Demon. - Kot zaczął się do mnie przytulać. Doskonale wiedział, że mam urodziny. Byliśmy ze sobą bardzo związani, a Demon nie był typem kota, który lubi wszystkich. Właściwie to on praktycznie nikogo nie lubił.
- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam nagle okrzyk i zauważyłam swoje współlokatorki i Jasmine, które rzuciły się na mnie składając mi życzenia.
- Prezenty dostaniesz potem, teraz muszą cię zadowolić tylko życzenia. - oznajmiła Jasmine.
Zajęcia minęły tego dnia wyjątkowo szybko, a ja do przyjęcia urodzinowego miałam jeszcze trzy godziny. Postanowiłam wykorzystać ten czas na ogarnięcie dormitorium i wyszykowanie się na imprezę. Kiedy wybiła 19 byłam gotowa. Zeszłam do pokoju wspólnego Ravenclaw, gdzie było już sporo ludzi. Wypatrzyłam w tłumie swoich przyjaciół i od razu ruszyłam w ich stronę. Nie obyło się jednak bez zatrzymywania kilka razy, gdyż ludzie chcieli złożyć mi życzenia.
- Spodoba ci się prezent ode mnie, to coś  w twoim guście. - powiedział zadowolony Ron.
- Niech zgadnę. To coś z Magicznym Dowcipów Weasley'ów? A właściwie... Gdzie są te prezenty?
- W twoim dormitorium, potem wszystko rozpakujesz. - wyjaśniła Jasmine.
- Hej, co tu robi Malfoy? - zapytał nagle Harry, a ja podążyłam wzrokiem w stronę Krukońskiego barku. Oprócz Malfoya był tam także Zabini i Nott.
- No nie, pewnie Brown ich zaprosił. - odpowiedziałam zrezygnowana, a moja głowa natychmiast wypełniła się wspomnieniami. Nie chciałam tu Ślizgonów, nie chciałam powtórki z rozrywki. W sumie jedna część mnie chciała, ale druga - ta rozsądniejsza nie mogła na to pozwolić.
- Dlaczego Brown zaprosił ich na twoje urodziny? - zapytała Hermiona.
- Pewnie dlatego, że my ostatnio byliśmy u nich. No co mam zrobić ? Przecież ich nie wywalę. Oni też mnie nie wywalili. Wiecie co ? Mam pomysł. Weźmy coś do picia i spadajmy stąd.
- Okej, poczekamy na ciebie przy schodach. - powiedział Harry i już po chwili czwórka Gryffonów zniknęła z mojego pola widzenia. Korzystając z sytuacji, że Ślizgoni opuścili barek ruszyłam do niego by wybrać coś dobrego. Po drodze zostałam zatrzymana przez Daniela i Olivera. Chłopacy zmusili mnie do wypicia z nimi dwóch kieliszków, a następnie musiałam z nimi chwilę pogadać, żeby nie zauważyli, że próbuje się wymknąć. Dobrze wiedziałam, że nie pozwoliliby mi na opuszczenie własnej imprezy. Podeszłam do barku zastanawiając się co by tu wziąć do picia. W końcu zdecydowałam, że chyba najlepsza będzie whiskey, którą zauważyłam na drugim końcu barku, ruszyłam więc w jej kierunku. Idąc nie patrzyłam przed siebie, co poskutkowało tym, że na coś wpadłam. A raczej na kogoś. Czarna koszula leżąca na dobrze zbudowanym ciele i te perfumy. Znajome. Podniosłam wzrok w celu pełnej identyfikacji osoby, ale wcale nie musiałam tego robić by wiedzieć kto to.
- Malfoy.
- Verges. - chłopak uśmiechnął się zadowolony. - Wszystkiego najlepszego.
- Składasz mi życzenia? - spytałam zdezorientowana.
- Z tego co wiem tak się właśnie postępuje kiedy ktoś ma urodziny. Składa się tej osobie życzenia.
- Daruj sobie. Nie lubię nieszczerych życzeń.
- Skąd przypuszczenie, że moje życzenia nie są szczere? - Westchnęłam głośno, nie mając zamiaru odpowiadać na to pytanie.
- Co tu robisz Malfoy?
- Przyszedłem na imprezę. Zapomniałaś, że nasze domy są teraz w dobrych stosunkach?
- Co nie znaczy, że my jesteśmy. - wyminęłam blondyna i dotarłam w końcu do butelki whiskey. On jednak już po chwili był tuż za mną. Poczułam jak jego tors delikatnie dotyka moje plecy, a po ciele przebiegły mi przyjemne dreszcze. Nie wiedziałam co się z mną dzieje. Nie odrywałam wzroku od butelki bursztynowego płynu, nagle poczułam przy swoim uchu chłodny oddech.
- Daj spokój Verges. - szepnął. - Wciąż pamiętam o tym pocałunku. - Nie byłam w stanie się ruszyć. Te słowa sparaliżowały całe moje ciało. Jeszcze w połączeniu z delikatnym dotykiem jego ciała... Musiałam wyrwać się z tego transu.
- Czego chcesz Malfoy? - rzuciłam prosto z mostu.
- Dlaczego myślisz, że czegoś chcę? - uśmiechał się najwyraźniej zadowolony ze stanu do jakiego mnie doprowadził.
- To po co o tym wspominasz? To był błąd, byliśmy pijany, to zdarzenie nie powinno mieć miejsca, a ty dobrze o tym wiesz.
- Czy ja wiem? - udał, że się zastanawia, wciąż się uśmiechając. - Mi się całkiem podobało. Zresztą tobie chyba też. Oh jakie chyba, na pewno ci się podobało. - powiedział pewnie siebie. Chciałam już coś powiedzieć, jednak on był szybszy. - Proszę cię, tylko nie zaprzeczaj oczywistego. - Nasza konwersacja została przerwana przez Blaise'a Zabini'ego i Theodor'a Nott'a, którzy przyszli złożyć mi życzenia. Blaise zrobił to z wielką radością, o którą nigdy bym go nie podejrzewała, a przynajmniej względem mojej osoby, za to Theodor był raczej zimny i obojętny. Szybko się od nich odcięłam i czym prędzej wyszłam z wieży Ravenclaw do miejsca gdzie czekali na mnie Gryffoni. Cały czas jednak czułam zapach perfum Draco i jego oddech przy uchu. Dlaczego mi się to podobało?
- Co tak długo ci zajęło? - zapytała Jasmine.
- A nieważne. - machnęłam ręką, a potem skierowaliśmy się do jednej z pustych klas gdzie nikt nie mógłby nam przeszkadzać.
- Em co tak śmierdzisz drogimi perfumami? - zapytał Ron, który usiadł koło mnie.
- Mam pieniądze to sobie kupuję drogie perfumy, coś w tym dziwnego?
- Nie, to nie twoje perfumy... - Weasley zaczął mnie obwąchiwać, co nie było zbyt komfortowe. - Są męskie. - serce zaczęło mi szybciej bić. Czyżby Ron wyczuł perfumy Draco? Ale jak to możliwe, że tak nimi przesiąknęłam przez tak krótki kontakt ze Ślizgonem?
- Co ty gadasz Ron?
- Poczekaj, sprawdzę. - powiedziała Jas i też mnie obwąchała. - Faktycznie, męskie. Czy chcesz nam coś powiedzieć? - uśmiechnęła się do mnie znacząco.
- Co? Nie, to pewnie Malfoy.
- Cooooo ? - zapytała cała czwórka.
- Wpadłam na niego. A potem on złożył mi życzenia. - Nie chciałam okłamywać przyjaciół.
- Malfoy złożył ci życzenia? - powtórzył Harry.
- No tak, wiem. Też się zdziwiłam. Pewnie coś kombinuje, nie warto się tym przejmować.
- Ale co Malfoy może od ciebie chcieć? - zapytała Hermiona.
- Malfoy jest Śmierciożercą tak jak jego ojciec. Może chce wybadać czy ty też czasem nie jesteś jedną z nich. - powiedział Potter.
- Pewnie, a widzisz tu gdzieś mroczny znak? - wystawiłam lewe przedramię.
- Nie, to na pewno nie to, przecież to kompletnie absurdalne. - stwierdziła Jas. - Malfoy dobrze wie, że Emma nigdy nie zostałaby Śmierciożercą.
- Okej, możemy zamknąć temat Malfoya? - spytałam podirytowana. - Naprawdę nie mamy lepszych tematów do rozmowy? - do końca spotkania już nikt nie poruszył jego tematu. Gadaliśmy raczej na błahe tematy. Około 23 pożegnałam się z przyjaciółmi i wracałam do wieży Ravenclawu, mając nadzieję, że impreza już się skończyła. Szłam po schodach nie patrząc przed siebie i gdy chciałam skręcać poczułam jak na coś wpadam. O mało nie spadałam ze schodów, na szczęście ktoś mnie przytrzymał.
- Już drugi raz tej nocy na mnie wpadasz. - Draco uśmiechnął się ironicznie. - Myślisz, że to przeznaczenie?
- Oh daj mi spokój Malfoy. - wyrwałam się z ucisku jego ramion i chciałam odejść.
- Wiesz, że nie wypada opuszczać własnej imprezy?
- Akurat tak się składa, że nie bardzo obchodzi mnie to co wypada, a co nie.
- No tak, mogłem się domyślić. Idziesz zapalić?
- Co? - spytałam zbita z tropu.
- Pytałem czy idziesz zapalić. - powtórzył jakbym była idiotką.
- Wiem o co pytałeś. Ty palisz? I właściwie... Co sprawia, że myślisz, że się zgodzę pójść z tobą na papierosa? - Draco wzruszył ramionami.
- Tylko pytałem. - I odszedł w swoją stronę. Jednak widząc odchodzącego chłopaka poczułam dziwne ukłucie. Takie, które zawsze czuje gdy chce coś zrobić, ale tego nie robie.
 - Zaczekaj. - w ostatniej chwili złapałam  Ślizgona nim zniknął za zakrętem. - W sumie to... Czemu nie? - uśmiechnęłam się słodko i ruszyłam za chłopakiem. Szłam ślepo za nim nawet nie myśląc o tym co robię. Miałam dość bycia ciągle rozsądną i robienia tego co właściwe, więc jeśli miałam ochotę pójść z Malfoy'em na papierosa to to zrobię i nikt nie może mi tego zabronić. Co z tego, że teoretycznie był moim wrogiem? Co z tego, że przyjaciołom mogłoby się to nie spodobać?  Poza tym... Nie mam obowiązku się nikomu tłumaczyć. Przysiedliśmy przy jeziorze, które było oświetlone przez księżyc i gwiazdy. Tej nocy niebo było wyjątkowe piękne. Zachwycałam się tym widokiem, jednocześnie czując ogarniający chłód. No tak... W końcu jest połowa października, a to nie jest raczej dobry czas na wychodzenie na dwór w cienkiej bluzce bez rękawków. Postanowiłam jednak zignorować zimno, a przynajmniej spróbować to zrobić. Draco poczęstował mnie papierosem, którego z chęcią przyjęłam. W świetle księżyca miałam szansę by dokładniej przyjrzeć się rysom jego twarzy. Wtedy zauważyłam, że jest on przystojny. Platynowe włosy, blada twarz i stalowe oczy. Jeszcze gdy wypuszczał dym papierosowy z ust...
- Wiem, że jestem przystojny, ale twój wzrok jest trochę krępujący Vreges.
- Ja wcale nie... -  Spojrzał na mnie z politowaniem.
- Nie zaprzeczaj i nie oszukuj samej siebie.
- Ale.... - westchnęłam nie bardzo wiedząc co powiedzieć i odwróciłam wzrok czując, że się rumienie. - Gdzie Zabini i Nott? Czemu nie jesteś z nimi?
- Musiałaś zmienić temat, prawda? - uśmiechnął się rozbawiony. - Ale odpowiadając na twoje pytanie, miałem ochotę pobyć trochę w samotności.
- Teraz nie jesteś sam.
- Racja. Powiedzmy więc, że miałem ochotę na różnorodność, a ostatnio całkiem dobrze nam się rozmawiało. I nie tylko...
- Ostatnio byliśmy pijani. - powiedziałam stanowczo, a chłopak westchnął.
- Nie musisz być zawsze tak sceptycznie nastawiona.
- No cóż... Z tego co pamiętam, na ostatnim roku, to ty byłeś osoba, która przystawiała mi różdżkę do gardła w gabinecie Umbridge. - wróciłam pamięcią do tego dnia.
 - Stare dzieje. Nie warto rozpamiętywać przeszłości. - Nie odpowiedziałam na to nic i przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Poczułam jak chłód ogarnia mnie coraz bardziej, co nie umknęło uwadze blondyna.
- Zimno ci ?
- Trochę... - Draco zdjął swój płaszcz i owinął mnie nim, co szczerze mówiąc było zaskakujące.
- Dajesz mi swój płaszcz?
- Nie daję, tylko pożyczam. Poza tym cokolwiek o mnie myślisz, wiedz, że nie pozwoliłbym dziewczynie zamarznąć w mojej obecności.
- Nawet jeśli tą dziewczyną by była... hmm... Hermiona Granger? - zapytałam ze złośliwością, na co on spojrzał na mnie chłodno.
- Nie rób tego. Nie mam ochoty na kłótnie z tobą.
- To dobrze. Bo ja też nie mam na to ochoty. A przy okazji... Zauważyłam, że ostatnio dość często opuszczasz zajęcia.
- To akurat nie twoja sprawa. A tak w ogóle, to myślę, że powinniśmy już wracać do zamku. - Draco wstał i wyciągnął do mnie dłoń by pomóc mi wstać. Jednak zbyt brutalnie pociągnął ją do góry, sprawiając, że wpadłam wprost na niego. Nasze czoła się zderzyły, a usta dzieliły centymetry. Spojrzałam w jego szare, przesiąknięte chłodem tęczówki, a następnie przeniosłam wzrok na jego usta. On zachował się tak samo. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczów. Doskonale zdając sobie sprawę co zaraz się stanie i chciałam tego całą sobą. Nie potrafiłam w tamtej chwili racjonalnie myśleć. Usta chłopaka coraz bardziej zbliżały się do moich i już prawie się syknęły, ale w mojej głowie zapaliła się lampka. Odepchnęłam go i ruszyłam w stronę zamku. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że jego usta są rozciągnięte w szerokim uśmiechu. Przez całą drogę do zamku nie odezwaliśmy się ani słowem.
- Dzięki za płaszcz. - powiedziałam, podając mu ubranie.
- Dzięki za towarzystwo.
- Nie masz za co dziękować, stać cię na więcej niż tylko głupią Krukonkę.
- Słowa głupia i Krukonka się wykluczają. - zauważył uśmiechając się lekko.
- Fakt. No więc widzisz jaka jestem głupia skoro gadam takie głupie rzeczy. - na te słowa Draco zaśmiał się krótko.
- Cześć Vreges. - powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku. Gdy wróciłam do wieży Ravenclaw, Pokój Wspólny był już pusty. Weszłam po cichu do dormitorium gdzie zastałam śpiące dziewczyny, a także... stos prezentów. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam rozpakować je od razu. W większości były to drobnostki, takie jak bransoletki, książki czy różne rzeczy z Magicznym Dowcipów Weasley'ów.
- Em... - usłyszałam zaspany głos Arii. - Gdzieś ty była? Żeby własną imprezę opuścić?
- Ciiii... Powiedz mi lepiej co to jest? - wskazałam na mały przedmiot w kształcie kwadratu, nie wiedząc do czego służy.
- Dyktafon. Tyle, że czarodziejski. Wiesz, ubolewałaś kiedyś nad faktem, że w Hogwarcie nie można używać elektroniki bo jakby można było, to jakby ci się nie chciało słuchać na lekcjach, to po prostu byś nagrywała. No więc teraz będziesz mogła to robić. Wystarczy powiedzieć "włącz" i "wyłącz".
- Super.
- No więc powiesz mi gdzie tyle byłaś? I z kim?
- Z Jasmine, a z kim? - skłamałam.
- No tak. Czy wy zawsze musicie być takie aspołeczne?
- Nie jesteśmy aspołeczne, jesteśmy po prostu indywidualistkami i nie widzę, aby było w tym coś złego. A zresztą... Idź już spać. - powiedziałam dziewczynie i sama uczyniłam to samo. W nocy śniło mi się, że chodzę z Draco, a moi przyjaciele się ode mnie odwracają. Najgorsze było to, że jakoś szczególnie nie chciałam ich przy sobie zatrzymać.


***


           Dzień mijał za dniem. I nim ktokolwiek się spostrzegł nadszedł dzień spotkania Klubu Ślimaka. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale Harry powiedział, że jak nie pójdę to on też, co z kolei zezłościło Hermionę, która uznała, że nie będzie siedzieć tama sama. Przed spotkaniem udałam się nad jezioro i nagle koło mnie pojawił się Draco. Wypaliliśmy wspólnie papierosa i zamieniliśmy kilka słów. Nie mogłam zrozumieć jak jedno spotkanie z taką akurat tą osobą, mogło poprawić mi humor, który tego dnia nie był zbyt dobry. Draco onieśmielał mnie w nieznany sposób i to było trochę irytujące, jednak podobało mi się.
Byliśmy już z Gryffonami niedaleko gabinetu Slughorn'a
- Dlaczego nie idziecie? - zapytała Hermiona kiedy ja i Harry przystanęliśmy.
- Em mogę z tobą chwilę porozmawiać? - zwrócił się do mnie Wybraniec.
- A o co chodzi? - spytałam gdy Hermiona zniknęła za drzwiami do gabinetu.
- Przeglądałem dzisiaj mapę Huncwotów. - zaczął, a ja pokiwałam głową. - I po prostu muszę zapytać.
- Pytaj o co chcesz. - Harry wziął głęboki oddech, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
- Co robiłaś z Malfoy'em nad jeziorem?

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Nie zawsze można mieć to czego się chce

             Wrzesień dopiero dobiegał końca, a my już narzekaliśmy, że jest tyle nauki. Niby mniej przedmiotów, było po SUMach, a jednak nic się nie zmieniło. Albo zmieniło - było jeszcze gorzej. A perspektywa, że zostało jeszcze dziewięć miesięcy, nie była pocieszająca. Życie ucznia jest okropne, zwłaszcza takiego, który ma coś w głowie i zależy mu na lepszych ocenach niż tylko zadowalających. Były weekend i właśnie zakończył się mecz Slytherin - Hufflepuff. Pomyślnie dla tych pierwszych, którzy z tej okazji postanowili zorganizować imprezę. Tak się złożyło, że od początku roku Ravenclaw w jakiś sposób zaprzyjaźnił się ze Slytherinem. Dlatego też Krukoni zostali zaproszeni na imprezę Ślizgonów. Z kolei Daniel Brown - kapitan drużyny Ravenclawu namówił nas: mnie oraz moją współlokatorkę - Arię do wybrania się z nimi. Aria była to dziewczyna o długich, idealnie prostych czerwonych włosach i wyraziła wielką aprobatę co do tego pomysłu. Ja - przeciwnie. Nigdy nie miałam dobrych kontaktów ze Ślizgonami przez wzgląd na przyjaźń z Gryffonami. A już na pewno nie miałam dobrych kontaktów z Draco Malfoy'em, który wielokrotnie mnie wyzywał. Ja jednak miałam swoją własną reakcję na jego wyzwiska. Nie reagowałam ani gniewem, ani płaczem. Tylko śmiechem, co złościło go jeszcze bardziej. Ale przecież o to właśnie chodziło.
- Em mogłaś się bardziej postarać. - powiedziała Aria przyglądając mi się dokładnie. Nie byłam typem dziewczyny, która nosi sukienki i inne tego typu rzeczy. Czego nie można było powiedzieć o Arii, która paradowała wówczas w klasycznej małej czarnej.
- Coś nie tak z moim strojem ? - zapytałam przeczesując jak zwykle proste rozpuszczone włosy.
- Nie, nie, wszystko w porządku, ale wiesz... - spojrzała na mnie znacząco. - Tam będą Ślizgoni.
- Dokładnie. Nie wiem czemu byłam taką idiotką i zgodziłam się pójść.
- Daj spokój, nie musisz być zawsze taka sztywna.
- Nie jestem sztywna, po prostu nie lubię Ślizgonów, a oni za mną też nie przepadają. Liczę tylko na to, że będą mieli jakiś porządny alkohol. Idziemy ?
- Oczywiście. - odpowiedziała. Na dole czekali już na nas chłopacy. Większość należała do drużyny. Oliver McFields przyjrzał mi się badawczo i pochwalił wygląd. Kiedyś podkochiwał się w mnie, ale za każdym razem odrzucałam jego zaloty. Nie to, że nie był przystojny, ale po prostu nie w moim typie. Był zbyt nachalny. Drogę do lochów pokonaliśmy się śmiejąc i wygłupiając. Nie wiedziałam jeszcze, że ten wieczór mnie zmieni, zmieni moje życie, priorytety do których miałam dążyć do tej pory. Nie od razu, nie w miesiąc, ale stopniowo stawałam się kimś innym.


***


            Pokój wspólny Slytherinu. To było coś niesamowitego. Harry zawsze go opisywał jako ponury i faktycznie był taki. Tyle, że to były zdecydowanie moje klimaty. W niczym nie przypominał przestronnego salonu Ravenclawu, czy przytulnego Gryffindoru. Ten miał swój urok, który w większości nadawały zielone światła sączące się z lamp podwieszonych pod sufitem. Jeszcze teraz... W połączeniu z muzyką i tak dalej. Wyglądało jak w klubie. I to nie byle jakim klubie.
- Czemu nie zostałem przydzielony do Slytherinu? - usłyszałam zachwyconego Daniela obok siebie.
- Ja prawie zostałam. Tiara się wahała między Ravenclaw, a Slytherinem. - oznajmiłam po czym widząc nadchodzących Ślizgonów wśród których m.in. był Malfoy, ignorując wszystkich i wszystko ruszyłam do tego co interesowało cię najbardziej - barek. Whiskey, wódka, piwo kremowe, wino, rum - to wszystko się tam znajdowało. Wybór był naprawdę ogromny, ale postawiłam na whiskey. Miałam ochotę na coś mocnego, nic zresztą dziwnego, przebywałam wśród Ślizgonów. Impreza się rozkręcała, Aria tańczyła z Danielem, a mnie namawiał Oliver, ale kompletnie nie miałam na to ochoty. Tu było mi dobrze. Miałam wszystko co było do szczęścia potrzebne.
- No proszę. Kogo my tu mamy ? Nie spodziewałem się ciebie tutaj Verges. - usłyszałam nad uchem głos, który doskonale wiedziałam do kogo należał. Odwróciłam się i natrafiając wprost na szare tęczówki. Które był jego jedyną zaletą.
- Sama nie myślałam, że tu kiedyś zabawię. - odpowiedziałam już lekko podpita i nalałam sobie kolejny kieliszek whiskey.
- Chyba już ci wystarczy, nie sądzisz ? - zapytał przejmując od mnie kieliszek i sam wypił jego zawartość.
- Wybacz Malfoy ale nie będziesz mi mówił czy mi starczy czy nie. A teraz oddaj mi to. - powiedziałam wyrywając mu naczynie.
- Pijesz alkohol kupiony głównie za moje pieniądze, więc tak. Będę.- mierzyliśmy się wzrokiem. Draco nie przestawał na mnie patrzyć, a ja także nie miałam zamiaru przerwać tej gry.
- Daj spokój. Co ci szkodzi jak sobie trochę wypiję ? Nie zbiedniejesz od tego. - stwierdziłam z miną niewiniątka. Patrzył na mnie przez chwilę jakby się na czymś zastanawiał.
- Więc pij do woli. - I nie odrywając wzroku od mnie wypił jeszcze jednego kieliszka whiskey i odszedł. Patrzyłam przez chwilę na jego oddalającą się postać, a następnie na butelkę whiskey. Postanowiłam odstawić na razie alkohol. Do czasu aż przyszedł Blaise Zabini i namawiając mnie na kolejną kolejkę. I to jego "z zemną nie wypijesz?" Nie mogłam odmówić. Po kilku głębszych poszłam porozmawiać ze Ślizgonkami, gdyż nigdzie nie potrafiłam zlokalizować Arii. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyny z domu Salazara były miłe. Właściwie traktowały mnie jak jedną z nich. Pomyślałam, że wcale nie byłoby tak źle gdybym została przydzielona do Slytherinu. Może bym tam pasowała. Nawet się nie zorientowałam kiedy zamiast z dziewczynami rozmawiałam z Draco, a rozmawiało się naprawdę dobrze, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Najgorsze było to, że mnie wcale to nie obchodziło. Gadałam rzeczy, których na trzeźwo nie powiedziałabym. A już na pewno nie jemu.
- No bo ja ogólnie jestem bardzo tolerancyjną osobą. Zresztą sam wiesz. Nie zwracam uwagę na tzw. "czystość krwi". Ale w głębi duszy... Czuję się lepsza od innych właśnie dlatego bo jestem czystej krwi i jestem super bogata. Wiesz o czym mówię, prawda?
- Doskonale wiem o czym mówisz, ale ja w przeciwieństwie do ciebie nie jestem taki tolerancyjny. Ale masz rację, jesteśmy od nich lepsi. - odpowiedział Draco, który już od jakiegoś czasu nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Dlaczego ja właściwie tobie o tym mówię? TOBIE? Chyba zwariowałam. Albo nie. To przez alkohol. No i jeszcze to otoczenie Slytherinu.
- Powiem ci Verges, że po alkoholu znacznie sensowniej gadasz. A może też stało się tak, że tiara cię źle przydzieliła i w głębi duszy jesteś Ślizgonką.
- No w sumie. - zaczęłam rozważać słowa blondyna. - Posiadam cechy, które kwalifikowały by mnie do Slytherinu. Ambicja, spryt... O i znam język węży.
- Znasz? - zapytał podnosząc do góry brwi, zrozumiałam, że nie powinnam o tym wspominać. Postanowiłam, że udam głupią. On też nie ciągnął tematu. - Wiesz co? Chodź zatańczyć. - zaproponował  wyciągając do mnie dłoń.
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł.
- No dalej Verges, co ci szkodzi ?
- Poważnie. To nie jest dobry pomysł. Zamiast tego... hmm... Pójdę pozwiedzać Slytherin. - i nie czekając na reakcję chłopaka ruszyłam w głąb jakiegoś ciemnego korytarza. Nie wiedziałam gdzie jestem i nie bardzo mnie to obchodziło. Szłam dalej, puki nie usłyszałam głosu za sobą.
- Ktoś pozwolił ci tu być ?
- Sama sobie pozwoliłam. - uśmiechnęłam się sama do siebie i obracając natrafiłam wprost na szare tęczówki. Draco znajdował się znacznie bliżej niż na początku zakładałam.
- Oh tak ? - przyparł mnie do ściany. Jego ręce znajdowały się po obu moich stronach. Nie miałam jak się wydostać. Ale właściwe pytanie brzmiało: czy chciałam?
- Tak. - szepnęłam bezgłośnie w tym samym momencie co jego usta naparły na moje. Zaczęliśmy się całować, a nasze usta napierały na siebie coraz mocniej, języki idealnie ze sobą współgrały. Nie myślałam w tym momencie o niczym, no może oprócz tego by przyciągnąć chłopaka do siebie jeszcze bliżej. Liczyła się tylko ta chwila i nic innego nie miało znaczenia. W dupie miałam to, że Draco jest moim wrogiem, a wręcz przeciwnie - to podniecało jeszcze bardziej. Poddałam się mu, nie myśląc nad konsekwencjami jakie na siebie ściągam.


***
            Ciepłe promienie słońca padały na moją twarz. Leżałam w łóżku owinięta kołdrą, było tak dobrze. Dopiero po chwili poczułam ból głowy, a także przypomniałam sobie jego przyczyny. Potem suchość w gardle, werdykt był jeden - kac. Powróciłam myślami do wczorajszej nocy. Impreza w Slytherinie, lejąca się alkohol i tak dalej.
- O cholera. - szybkim ruchem podniosłam się do pozycji siedzącej. - Co ja zrobiłam?
- Zrobiłaś coś złego we śnie ? - usłyszałam głos obok. - Nie przejmuj się, to był tylko sen. Choć sny często mają wpływ na nasze życie. Większy lub mniejszy. - Luna Lovegood siedziała na łóżku obok studiując nowego "Żonglera". W pokoju nie było ani Padmy, ani Arii. Dobrze, że była tylko Luna, bo Aria mogła widzieć coś o wczorajszym występku.
- A ty nie na śniadaniu? - zapytałam z grzeczności blondynkę.
- Już zjadłam. Przyniosłam ci kanapki bo wiedziałam, że nie będziesz miała zamiaru udać się do Wielkiej Sali. A pomyślałam, że musisz być głodna. - tak, poczułam właśnie jak burczy mi w brzuchu. Z drugiej strony na myśl o jedzeniu było mi niedobrze. Jednak coś musiałam zjeść.
-Dzięki Luna. - powiedziałam w tym samym momencie co drzwi do dormitorium otworzyły się i weszła przez nie Aria. Nie wyglądała najlepiej.Widząc ją schowałam się pod kołdrę, przerażona na myśl, że Krukonka może wiedzieć o tym co zaszło między mną, a Malfoy'em.
- Em nie udawaj, że śpisz. Spokojnie, nie zrobiłaś wczoraj nic upokarzającego. - Czy to znaczy, że nie wiedziała? Odkryłam się i spojrzałaś na dziewczynę.
- Nic? - zapytałam niepewnie, a Aria roześmiała się.
- Nic. - po chwili Luna gdzieś zniknęła i zostałam z czerwonowłosą sama - Theodor jest taki słodki. - rozmarzyła się dziewczyna.
- Theodor? Nott? - spytałam zszokowana.
- A znasz jakiegoś innego ? Wczoraj dużo gadaliśmy i tańczyliśmy i w ogóle. Nie zauważyłaś ?
- Nie.
- No oczywiście, że nie. Byłaś zajęta Malfoy'em.
- Cooo ? -  serce szybciej zaczęło mi bić. Czyżby Aria jednak wiedziała ?
- No widziałam was jak wczoraj gadaliście. Wyglądało na to, że dobrze czujecie się w swoim towarzystwie.
- Byliśmy pijani ! Poza tym... To jest MALFOY ! Wciąż myślę o nim to samo, co myślałam.
- Oh jak sobie chcesz. Ja jednak myślę, że Theodor to będzie coś więcej niż tylko przelotny flirt. - powiedziała mrugając w moją stronę. Nie komentując tego ruszyłam pod prysznic. Gdy ciepły strumień wody spływał po moim nagim ciele, wróciłam wspomnieniami do minionej nocy. Draco... Sposób w jaki on całował. Dotknęłam swoich warg próbując sobie przypomnieć dotyk warg Ślizgona. Jak on to do cholery robił? Żaden chłopak, nie całował ani odrobinę tak dobrze jak on. Cholera! Nie potrafiłam w żaden sposób oderwać się od tego wspomnienia.  A co jeśli Malfoy postanowi rozgadać wszystkim, że się z całowaliśmy? Co jeśli będzie chciał się pochwalić ? Co powiedzą przyjaciele jak się dowiedzą, że całowałam ich wroga? Że całowałam SWOJEGO wroga? Postanowiłam, że nie będę sobie na razie zawracać tym głowy bo w końcu i tak cokolwiek bym zaplanowała, nie wypali. Zresztą to nie jest pewne czy Malfoy będzie chciał się pochwalić, dlaczego miałby to robić? Postanowiłam trzymać się nadziei, że będzie trzymał język za zębami albo w ogóle zapomni o tym zdarzeniu. Może był bardziej pijany niż ja i nic nie pamięta. A może nie będzie chciał się chwalić, że całował zdrajczynię krwi. W razie czego postanowiłam improwizować bo to było to w czym byłam dobra. Pod wieczór spotkałam się ze swoją najlepszą przyjaciółką Jasmine Spencer. Jas była drobną ciemnowłosą dziewczyną półkrwi i pierwszą osobą, którą spotkałam w drodze do Hogwartu. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Wybrałyśmy się dziś do jaskini. Tak mówiłyśmy na miejsce znajdujące się na błoniach. Lubiłyśmy tam przebywać dlatego, że nikt nam nie przeszkadzał, a jako indywidualistki nie potrzebowałyśmy towarzystwa innych ludzi.
- Harry, Ron i Hermiona co robią ? - spytałam przyjaciółkę gdy przysiadłyśmy przy klifie.
- Nie wiem, coś tam robią. - Jas wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i podała mi jednego. Był to nałóg od, którego uzależniła się połowa Hogwartu - Więc opowiadaj.
- A niby co mam opowiadać ?
- No jak to co ? Jak było wczoraj u Ślizgonów ? Bardzo wkurzający byli ? - dopytywała, a ja zaczęłam opowiadać choć opowieść nie była zbyt długa. Uważałam, że nie ma tu nic do mówienia. Nie wspomniałam ani o pocałunku, ani nawet o rozmowie z Malfoy'em. Chciałam o tym zapomnieć, a powiedzenie tego komuś innemu nie przyśpieszyłoby tego. Wracając trafiłyśmy akurat na kolację. W drodze tam cały czas patrzyłam czy nie ma nigdzie Malfoya. Usiadłam przy stole Krukonów razem z Danielem, Oliverem, Arią i kilkoma innym osobami.
- Emma ! - ucieszył się Daniel. - Wreszcie jesteś. Słuchaj kiedy ty masz urodziny? Aria mówi, że 13 października, ale mi się wydaje, że to był 30.
- Aria ma rację.
- Serio ? Kurde... Ale to nieważne. 13 już niedługo, a chyba wiesz co wtedy ? - spojrzał uśmiechając się do mnie porozumiewawczo.
- O nie. - odpowiedziałam natychmiast.- Nie mam ochoty na żadną imprezę.
- Chyba głupia jesteś Em jak myślisz, że obchodzi nas to czy masz ochotę czy nie. - powiedziała Aria. - Skończysz 16 lat, trzeba to uczcić. - wiedząc, że i tak nie posłuchają mojego zdania, przystałam na ich propozycję. Po skończonym posiłku wracaliśmy do wieży Ravenclaw. Nagle zza zakrętu wyszła osoba, której za wszelką cenę chciałam unikać. Te platynowe blond włosy... to był on.
- O cholera. - wyrwało mi się przez przypadek. - Zapomniałam zrobić zadania z transmutacji.
- O czym ty mówisz Em? Przecież razem robiłyśmy to zadanie. - Aria przyjrzała mi się badawczo, a Draco był coraz bliżej.
- Nie to zadanie, to drugie zadanie.
- Jakie drugie zadanie? Było tylko jedno. - No i już było po mnie. Malfoy właśnie przyszedł. Przywitał się z chłopakami. Po Arii tylko przemknął wzrokiem jakby jej tam w ogóle nie było, a zatrzymał się na mnie. Myślałam, że już wiem co się stanie, na stówę wspomni o wczoraj, a on... nic. Nie odezwał się. Czyżby rzeczywiście nie pamiętał tego pocałunku? W takim razie dlaczego trzymał na mnie tak długo swój wzrok? Zresztą jego spojrzenie mówiło samo za siebie. On doskonale pamiętał. A teraz... będzie sobie z pogrywał. Gdy na mnie patrzył nie odwróciłam wzroku. Chciałam mu pokazać, że jestem na niego kompletnie obojętna, mimo, że w środku serce biło jak oszalałe. Nie tylko z powodu strachu, ale ono samo z siebie przyśpieszało bieg gdy tylko wracałam w myślach do pocałunku. Musiałam zapomnieć jak najszybciej, bo to pobudzało tylko we mnie nie potrzebne pożądanie. Zresztą Malfoy pewnie też nie chce o tym pamiętać.
- Verges. - rzucił na odchodne blondyn, przeszywając mnie wzrokiem.
- Malfoy. - odpowiedziałam siląc się na obojętny ton. Nikt nic nie wiedział, ani nie podejrzewał. Jakby wczorajszy incydent nie miał miejsca. Tylko dla mnie to się  liczyło i chciałam aby tak pozostało. Ale jak powszechnie wiadomo, nie zawsze można mieć to czego się chce.




Hejka
Udało mi się właśnie ukończy pierwszy rozdział.
Kolejny powinien pojawić się do końca tygodnia.
Mam nadzieje, że moje opowiadanie przypadnie wam do gustu 
i wytrwacie ze mną do końca :))
Zapraszam do komentowania, bo chciała bym wiedzieć
jak wam się podoba i co ewentualnie powinnam poprawić.
Życzę wszystkim dużo energii, na rozpoczęty już nowy tydzień!!!

*KP

sobota, 7 stycznia 2017

Krótkie objaśnienie

      Historia opowiada o losach dziewczyny Emmy Verges, która jest wręcz kopią Hermiony Granger, chociaż między nimi nie ma żadnego pokrewieństwa. Jedyne co je różny to  kolor włosów i drobne różnice w charakterze. Emma należy do Ravenclawu i rozpoczyna 6 rok nauki w Hogwarcie. Część wydarzeń w opowiadaniu jest kanoniczna, ale na potrzeby "nowych" bohaterów trochę się pozmienia. Główna bohaterka mimo, że pochodzi z czystego rodu Verges, a jej rodzice - Jessica i Adam są śmierciożercami, czego dowiedziała się nie dawno, nie popiera ich poglądów. Przyjaźni się z Jasmine Spencer i Golden Trio. Jest inteligentna, ambitna, zazwyczaj rozsądna, odważna, przyjacielska, lojalna i trochę nieśmiała. W każdym calu indywidualistka i nie ma nic przeciwko samotności. Czasami jednak ma momenty gdy zdarza jej się być prawdziwą egoistką. Ogólnie rzecz biorąc swoją urodę uważa za dosyć ciekawą i uważa się za jedną z najładniejszych dziewczyn w Hogwarcie (pomijając fakt, że ma sobowtóra). Jednak nie miała w życiu wielu chłopaków ze względu na trudny charakter, który nie każdy potrafi zaakceptować. Właściwie jej jedynym chłopakiem był Cedric Diggory, z którym chodziła na czwartym roku. Niestety został zabity podczas Turnieju Trójmagicznego, na cmentarzu, gdzie jak się potem okazało znajdował się także jej ojciec. 


Zapraszam do zapoznania się z bohaterami
*KP
Layout by Neva