- Ja wiem, że ty byś sobie najchętniej poszła na wagary, ale musimy iść. I tak lepsze eliksiry ze Slughorn'em niż ze Snape'm.
- No niby tak. - przytaknęłam niechętnie. Pod klasą byli Harry, Ron i Hermiona. Podeszłam do nich przywitać się.
- Emma, widzimy się dzisiaj o 17 w bibliotece ? - zapytała Granger.
- Tak.
- Wy byście się tylko ciągle uczyły. Może najlepiej przeprowadźcie się do biblioteki. - powiedział Ron.
- Wolę się pouczyć popołudniu niż potem siedzieć po nocach. - stwierdziłam.
- Poza tym nauka jest bardzo ważna, a w tym roku jest na prawdę wiele materiału. Wy też byście mogli się trochę przyłożyć. - powiedziała Hermiona.
- Patrzcie Malfoy idzie. - odezwał się Harry. Odruchowo spojrzałam w stronę blondyna. Od pamiętnej imprezy w Slytherinie minął już ponad tydzień, a Draco nawet w najmniejszym stopniu nie starał się wykorzystać tego co tam między nami zaszło. Już powoli o wszystkim zapominałam, ale mimo wszystko za każdym razem gdy Ślizgon pojawiał się gdzieś w pobliżu lub ktoś wymawiał jego imię, pojawiało się we mnie to dziwne uczucie.
- I co w związku z tym ? - zapytałam będąc pewna, że Harry nie wspominałby o nim bez powodu.
- Harry uważa, że Draco Malfoy jest śmierciożercą. - wyjaśniła Hermiona.
- Cooo ?
- No właśnie. Po co niby Sama-wiesz-komu byłby taki Malfoy ? To kompletnie pokręcone. - powiedział Ron.
- A ja uważam, że Harry może mieć rację. - odezwała się Jasmine. - Spójrz na to Em. Jego rodzice są śmierciożercami. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby Draco też nim był.
- Nie zapominajmy tylko, że moi rodzice też są Śmierciożercami. Mnie też zaczniecie o to podejrzewać? - zapytałam lekko poirytowana.
- Ale ty to zupełnie co innego. Ty nawet muchy byś nie skrzywdziła. Ty wolałabyś umrzeć niż zostać Śmierciożercą.
- Jasmine ma rację. Ciebie Em nie można porównywać do Malfoya. - powiedział Harry w tym samym momencie co pojawił się Slughorn. Malfoy Śmierciożercą? Jakoś trudno było mi w to uwierzyć. Przecież on miał dopiero 16 lat, po co Voldemortowi byłby potrzebny ktoś tak młody? Chyba, że... Draco miał odgrywać rolę szpiega w Hogwarcie. Nie miałam jednak ochoty teraz nad tym głębiej się zastanawiać.Usiadłam przy okrągłym stole razem z Gryffonami, a Slughorn zadał nam przyrządzenie wywaru żywej śmierci. Podobno to eliksir bardzo trudny do uwarzenia. Nawet Hermiona sobie nie radziła. Za to Harry wręcz przeciwnie.
- Jak to zrobiłeś? - spytała Hermiona Potter'a po nieudanych próbach.
- Rozgnieć to.
- Nie, w podręczniku piszę żeby to rozciąć. - kiedy Hermiona wolała postępować za instrukcją podręcznika, ja poszłam za radą Wybrańca. Już po chwili razem z nim podążałam za dopiskami na marginesach. Okazało się, że tylko nam udało się uwarzyć idealny wywar żywej śmierci. Slughorn był zachwycony.
- To niesamowite. Nie sądziłem, że komukolwiek się uda, a tutaj aż dwójka uczniów odniosła sukces. Zaledwie jedna kropla mogłaby zabić nas wszystkich. - obydwoje z Harry'm mieliśmy uśmiechy triumfu na twarzy. Szczególnie gdy patrzyliśmy na Hermionę i Jas, których włosy nie wyglądały zbyt dobrze. Reszta uczniów też nie była w najlepszym stanie. - Niestety nagroda jest tylko jedna. Przygotowałem tylko jedną fiolkę Felix Felicis. Gdybym wiedział, że mam aż dwójkę tak zdolnych uczniów przygotowałbym więcej, a teraz... Nie wiem co mam zrobić.
- Możemy się podzielić. - zaproponował Potter, a ja przytaknęłam.
- A więc załatwione. - podzielił eliksir na pół, a następnie wręczył nam po jednej fiolce. - Mam nadzieję, że przyjdziecie w następny weekend na spotkanie klubu ślimaka. Nie może was tam zabraknąć.
- Oczywiście. - odpowiedzieliśmy oboje, choć tak naprawdę żadne z nas nie miało na to ochoty. Po lekcji nie mogłam przestać się śmiać razem z Harry'm i Ronem z miny Hermiony. Chyba po raz pierwszy nie była najlepsza w klasie. Byłam z siebie zadowolona. Kto wie, może kiedyś będę potrzebowała szczęścia, a wtedy z pomocą przyjdzie Felix Felicis.
***
Nadszedł 13 października. Z jednej strony cieszyłam się na urodziny, a szczególnie na prezenty, ale z drugiej świadomość starzenia się mnie przerażała. Rano zostałam przebudzona przez kota - Demona. Nazywał się tak ponieważ był cały czarny i gdy miałam 11 lat uważałam, że to imię do niego najbardziej pasuje.
- Demon. - Kot zaczął się do mnie przytulać. Doskonale wiedział, że mam urodziny. Byliśmy ze sobą bardzo związani, a Demon nie był typem kota, który lubi wszystkich. Właściwie to on praktycznie nikogo nie lubił.
- Wszystkiego najlepszego! - usłyszałam nagle okrzyk i zauważyłam swoje współlokatorki i Jasmine, które rzuciły się na mnie składając mi życzenia.
- Prezenty dostaniesz potem, teraz muszą cię zadowolić tylko życzenia. - oznajmiła Jasmine.
Zajęcia minęły tego dnia wyjątkowo szybko, a ja do przyjęcia urodzinowego miałam jeszcze trzy godziny. Postanowiłam wykorzystać ten czas na ogarnięcie dormitorium i wyszykowanie się na imprezę. Kiedy wybiła 19 byłam gotowa. Zeszłam do pokoju wspólnego Ravenclaw, gdzie było już sporo ludzi. Wypatrzyłam w tłumie swoich przyjaciół i od razu ruszyłam w ich stronę. Nie obyło się jednak bez zatrzymywania kilka razy, gdyż ludzie chcieli złożyć mi życzenia.
- Spodoba ci się prezent ode mnie, to coś w twoim guście. - powiedział zadowolony Ron.
- Niech zgadnę. To coś z Magicznym Dowcipów Weasley'ów? A właściwie... Gdzie są te prezenty?
- W twoim dormitorium, potem wszystko rozpakujesz. - wyjaśniła Jasmine.
- Hej, co tu robi Malfoy? - zapytał nagle Harry, a ja podążyłam wzrokiem w stronę Krukońskiego barku. Oprócz Malfoya był tam także Zabini i Nott.
- No nie, pewnie Brown ich zaprosił. - odpowiedziałam zrezygnowana, a moja głowa natychmiast wypełniła się wspomnieniami. Nie chciałam tu Ślizgonów, nie chciałam powtórki z rozrywki. W sumie jedna część mnie chciała, ale druga - ta rozsądniejsza nie mogła na to pozwolić.
- Dlaczego Brown zaprosił ich na twoje urodziny? - zapytała Hermiona.
- Pewnie dlatego, że my ostatnio byliśmy u nich. No co mam zrobić ? Przecież ich nie wywalę. Oni też mnie nie wywalili. Wiecie co ? Mam pomysł. Weźmy coś do picia i spadajmy stąd.
- Okej, poczekamy na ciebie przy schodach. - powiedział Harry i już po chwili czwórka Gryffonów zniknęła z mojego pola widzenia. Korzystając z sytuacji, że Ślizgoni opuścili barek ruszyłam do niego by wybrać coś dobrego. Po drodze zostałam zatrzymana przez Daniela i Olivera. Chłopacy zmusili mnie do wypicia z nimi dwóch kieliszków, a następnie musiałam z nimi chwilę pogadać, żeby nie zauważyli, że próbuje się wymknąć. Dobrze wiedziałam, że nie pozwoliliby mi na opuszczenie własnej imprezy. Podeszłam do barku zastanawiając się co by tu wziąć do picia. W końcu zdecydowałam, że chyba najlepsza będzie whiskey, którą zauważyłam na drugim końcu barku, ruszyłam więc w jej kierunku. Idąc nie patrzyłam przed siebie, co poskutkowało tym, że na coś wpadłam. A raczej na kogoś. Czarna koszula leżąca na dobrze zbudowanym ciele i te perfumy. Znajome. Podniosłam wzrok w celu pełnej identyfikacji osoby, ale wcale nie musiałam tego robić by wiedzieć kto to.
- Malfoy.
- Verges. - chłopak uśmiechnął się zadowolony. - Wszystkiego najlepszego.
- Składasz mi życzenia? - spytałam zdezorientowana.
- Z tego co wiem tak się właśnie postępuje kiedy ktoś ma urodziny. Składa się tej osobie życzenia.
- Daruj sobie. Nie lubię nieszczerych życzeń.
- Skąd przypuszczenie, że moje życzenia nie są szczere? - Westchnęłam głośno, nie mając zamiaru odpowiadać na to pytanie.
- Co tu robisz Malfoy?
- Przyszedłem na imprezę. Zapomniałaś, że nasze domy są teraz w dobrych stosunkach?
- Co nie znaczy, że my jesteśmy. - wyminęłam blondyna i dotarłam w końcu do butelki whiskey. On jednak już po chwili był tuż za mną. Poczułam jak jego tors delikatnie dotyka moje plecy, a po ciele przebiegły mi przyjemne dreszcze. Nie wiedziałam co się z mną dzieje. Nie odrywałam wzroku od butelki bursztynowego płynu, nagle poczułam przy swoim uchu chłodny oddech.
- Daj spokój Verges. - szepnął. - Wciąż pamiętam o tym pocałunku. - Nie byłam w stanie się ruszyć. Te słowa sparaliżowały całe moje ciało. Jeszcze w połączeniu z delikatnym dotykiem jego ciała... Musiałam wyrwać się z tego transu.
- Czego chcesz Malfoy? - rzuciłam prosto z mostu.
- Dlaczego myślisz, że czegoś chcę? - uśmiechał się najwyraźniej zadowolony ze stanu do jakiego mnie doprowadził.
- To po co o tym wspominasz? To był błąd, byliśmy pijany, to zdarzenie nie powinno mieć miejsca, a ty dobrze o tym wiesz.
- Czy ja wiem? - udał, że się zastanawia, wciąż się uśmiechając. - Mi się całkiem podobało. Zresztą tobie chyba też. Oh jakie chyba, na pewno ci się podobało. - powiedział pewnie siebie. Chciałam już coś powiedzieć, jednak on był szybszy. - Proszę cię, tylko nie zaprzeczaj oczywistego. - Nasza konwersacja została przerwana przez Blaise'a Zabini'ego i Theodor'a Nott'a, którzy przyszli złożyć mi życzenia. Blaise zrobił to z wielką radością, o którą nigdy bym go nie podejrzewała, a przynajmniej względem mojej osoby, za to Theodor był raczej zimny i obojętny. Szybko się od nich odcięłam i czym prędzej wyszłam z wieży Ravenclaw do miejsca gdzie czekali na mnie Gryffoni. Cały czas jednak czułam zapach perfum Draco i jego oddech przy uchu. Dlaczego mi się to podobało?
- Co tak długo ci zajęło? - zapytała Jasmine.
- A nieważne. - machnęłam ręką, a potem skierowaliśmy się do jednej z pustych klas gdzie nikt nie mógłby nam przeszkadzać.
- Em co tak śmierdzisz drogimi perfumami? - zapytał Ron, który usiadł koło mnie.
- Mam pieniądze to sobie kupuję drogie perfumy, coś w tym dziwnego?
- Nie, to nie twoje perfumy... - Weasley zaczął mnie obwąchiwać, co nie było zbyt komfortowe. - Są męskie. - serce zaczęło mi szybciej bić. Czyżby Ron wyczuł perfumy Draco? Ale jak to możliwe, że tak nimi przesiąknęłam przez tak krótki kontakt ze Ślizgonem?
- Co ty gadasz Ron?
- Poczekaj, sprawdzę. - powiedziała Jas i też mnie obwąchała. - Faktycznie, męskie. Czy chcesz nam coś powiedzieć? - uśmiechnęła się do mnie znacząco.
- Co? Nie, to pewnie Malfoy.
- Cooooo ? - zapytała cała czwórka.
- Wpadłam na niego. A potem on złożył mi życzenia. - Nie chciałam okłamywać przyjaciół.
- Malfoy złożył ci życzenia? - powtórzył Harry.
- No tak, wiem. Też się zdziwiłam. Pewnie coś kombinuje, nie warto się tym przejmować.
- Ale co Malfoy może od ciebie chcieć? - zapytała Hermiona.
- Malfoy jest Śmierciożercą tak jak jego ojciec. Może chce wybadać czy ty też czasem nie jesteś jedną z nich. - powiedział Potter.
- Pewnie, a widzisz tu gdzieś mroczny znak? - wystawiłam lewe przedramię.
- Nie, to na pewno nie to, przecież to kompletnie absurdalne. - stwierdziła Jas. - Malfoy dobrze wie, że Emma nigdy nie zostałaby Śmierciożercą.
- Okej, możemy zamknąć temat Malfoya? - spytałam podirytowana. - Naprawdę nie mamy lepszych tematów do rozmowy? - do końca spotkania już nikt nie poruszył jego tematu. Gadaliśmy raczej na błahe tematy. Około 23 pożegnałam się z przyjaciółmi i wracałam do wieży Ravenclawu, mając nadzieję, że impreza już się skończyła. Szłam po schodach nie patrząc przed siebie i gdy chciałam skręcać poczułam jak na coś wpadam. O mało nie spadałam ze schodów, na szczęście ktoś mnie przytrzymał.
- Już drugi raz tej nocy na mnie wpadasz. - Draco uśmiechnął się ironicznie. - Myślisz, że to przeznaczenie?
- Oh daj mi spokój Malfoy. - wyrwałam się z ucisku jego ramion i chciałam odejść.
- Wiesz, że nie wypada opuszczać własnej imprezy?
- Akurat tak się składa, że nie bardzo obchodzi mnie to co wypada, a co nie.
- No tak, mogłem się domyślić. Idziesz zapalić?
- Co? - spytałam zbita z tropu.
- Pytałem czy idziesz zapalić. - powtórzył jakbym była idiotką.
- Wiem o co pytałeś. Ty palisz? I właściwie... Co sprawia, że myślisz, że się zgodzę pójść z tobą na papierosa? - Draco wzruszył ramionami.
- Tylko pytałem. - I odszedł w swoją stronę. Jednak widząc odchodzącego chłopaka poczułam dziwne ukłucie. Takie, które zawsze czuje gdy chce coś zrobić, ale tego nie robie.
- Zaczekaj. - w ostatniej chwili złapałam Ślizgona nim zniknął za zakrętem. - W sumie to... Czemu nie? - uśmiechnęłam się słodko i ruszyłam za chłopakiem. Szłam ślepo za nim nawet nie myśląc o tym co robię. Miałam dość bycia ciągle rozsądną i robienia tego co właściwe, więc jeśli miałam ochotę pójść z Malfoy'em na papierosa to to zrobię i nikt nie może mi tego zabronić. Co z tego, że teoretycznie był moim wrogiem? Co z tego, że przyjaciołom mogłoby się to nie spodobać? Poza tym... Nie mam obowiązku się nikomu tłumaczyć. Przysiedliśmy przy jeziorze, które było oświetlone przez księżyc i gwiazdy. Tej nocy niebo było wyjątkowe piękne. Zachwycałam się tym widokiem, jednocześnie czując ogarniający chłód. No tak... W końcu jest połowa października, a to nie jest raczej dobry czas na wychodzenie na dwór w cienkiej bluzce bez rękawków. Postanowiłam jednak zignorować zimno, a przynajmniej spróbować to zrobić. Draco poczęstował mnie papierosem, którego z chęcią przyjęłam. W świetle księżyca miałam szansę by dokładniej przyjrzeć się rysom jego twarzy. Wtedy zauważyłam, że jest on przystojny. Platynowe włosy, blada twarz i stalowe oczy. Jeszcze gdy wypuszczał dym papierosowy z ust...
- Wiem, że jestem przystojny, ale twój wzrok jest trochę krępujący Vreges.
- Ja wcale nie... - Spojrzał na mnie z politowaniem.
- Nie zaprzeczaj i nie oszukuj samej siebie.
- Ale.... - westchnęłam nie bardzo wiedząc co powiedzieć i odwróciłam wzrok czując, że się rumienie. - Gdzie Zabini i Nott? Czemu nie jesteś z nimi?
- Musiałaś zmienić temat, prawda? - uśmiechnął się rozbawiony. - Ale odpowiadając na twoje pytanie, miałem ochotę pobyć trochę w samotności.
- Teraz nie jesteś sam.
- Racja. Powiedzmy więc, że miałem ochotę na różnorodność, a ostatnio całkiem dobrze nam się rozmawiało. I nie tylko...
- Ostatnio byliśmy pijani. - powiedziałam stanowczo, a chłopak westchnął.
- Nie musisz być zawsze tak sceptycznie nastawiona.
- No cóż... Z tego co pamiętam, na ostatnim roku, to ty byłeś osoba, która przystawiała mi różdżkę do gardła w gabinecie Umbridge. - wróciłam pamięcią do tego dnia.
- Stare dzieje. Nie warto rozpamiętywać przeszłości. - Nie odpowiedziałam na to nic i przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Poczułam jak chłód ogarnia mnie coraz bardziej, co nie umknęło uwadze blondyna.
- Zimno ci ?
- Trochę... - Draco zdjął swój płaszcz i owinął mnie nim, co szczerze mówiąc było zaskakujące.
- Dajesz mi swój płaszcz?
- Nie daję, tylko pożyczam. Poza tym cokolwiek o mnie myślisz, wiedz, że nie pozwoliłbym dziewczynie zamarznąć w mojej obecności.
- Nawet jeśli tą dziewczyną by była... hmm... Hermiona Granger? - zapytałam ze złośliwością, na co on spojrzał na mnie chłodno.
- Nie rób tego. Nie mam ochoty na kłótnie z tobą.
- To dobrze. Bo ja też nie mam na to ochoty. A przy okazji... Zauważyłam, że ostatnio dość często opuszczasz zajęcia.
- To akurat nie twoja sprawa. A tak w ogóle, to myślę, że powinniśmy już wracać do zamku. - Draco wstał i wyciągnął do mnie dłoń by pomóc mi wstać. Jednak zbyt brutalnie pociągnął ją do góry, sprawiając, że wpadłam wprost na niego. Nasze czoła się zderzyły, a usta dzieliły centymetry. Spojrzałam w jego szare, przesiąknięte chłodem tęczówki, a następnie przeniosłam wzrok na jego usta. On zachował się tak samo. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczów. Doskonale zdając sobie sprawę co zaraz się stanie i chciałam tego całą sobą. Nie potrafiłam w tamtej chwili racjonalnie myśleć. Usta chłopaka coraz bardziej zbliżały się do moich i już prawie się syknęły, ale w mojej głowie zapaliła się lampka. Odepchnęłam go i ruszyłam w stronę zamku. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że jego usta są rozciągnięte w szerokim uśmiechu. Przez całą drogę do zamku nie odezwaliśmy się ani słowem.
- Dzięki za płaszcz. - powiedziałam, podając mu ubranie.
- Dzięki za towarzystwo.
- Nie masz za co dziękować, stać cię na więcej niż tylko głupią Krukonkę.
- Słowa głupia i Krukonka się wykluczają. - zauważył uśmiechając się lekko.
- Fakt. No więc widzisz jaka jestem głupia skoro gadam takie głupie rzeczy. - na te słowa Draco zaśmiał się krótko.
- Cześć Vreges. - powiedział i ruszył w przeciwnym kierunku. Gdy wróciłam do wieży Ravenclaw, Pokój Wspólny był już pusty. Weszłam po cichu do dormitorium gdzie zastałam śpiące dziewczyny, a także... stos prezentów. Nie mogłam się powstrzymać, musiałam rozpakować je od razu. W większości były to drobnostki, takie jak bransoletki, książki czy różne rzeczy z Magicznym Dowcipów Weasley'ów.
- Em... - usłyszałam zaspany głos Arii. - Gdzieś ty była? Żeby własną imprezę opuścić?
- Ciiii... Powiedz mi lepiej co to jest? - wskazałam na mały przedmiot w kształcie kwadratu, nie wiedząc do czego służy.
- Dyktafon. Tyle, że czarodziejski. Wiesz, ubolewałaś kiedyś nad faktem, że w Hogwarcie nie można używać elektroniki bo jakby można było, to jakby ci się nie chciało słuchać na lekcjach, to po prostu byś nagrywała. No więc teraz będziesz mogła to robić. Wystarczy powiedzieć "włącz" i "wyłącz".
- Super.
- No więc powiesz mi gdzie tyle byłaś? I z kim?
- Z Jasmine, a z kim? - skłamałam.
- No tak. Czy wy zawsze musicie być takie aspołeczne?
- Nie jesteśmy aspołeczne, jesteśmy po prostu indywidualistkami i nie widzę, aby było w tym coś złego. A zresztą... Idź już spać. - powiedziałam dziewczynie i sama uczyniłam to samo. W nocy śniło mi się, że chodzę z Draco, a moi przyjaciele się ode mnie odwracają. Najgorsze było to, że jakoś szczególnie nie chciałam ich przy sobie zatrzymać.
***
Dzień mijał za dniem. I nim ktokolwiek się spostrzegł nadszedł dzień spotkania Klubu Ślimaka. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale Harry powiedział, że jak nie pójdę to on też, co z kolei zezłościło Hermionę, która uznała, że nie będzie siedzieć tama sama. Przed spotkaniem udałam się nad jezioro i nagle koło mnie pojawił się Draco. Wypaliliśmy wspólnie papierosa i zamieniliśmy kilka słów. Nie mogłam zrozumieć jak jedno spotkanie z taką akurat tą osobą, mogło poprawić mi humor, który tego dnia nie był zbyt dobry. Draco onieśmielał mnie w nieznany sposób i to było trochę irytujące, jednak podobało mi się.
Byliśmy już z Gryffonami niedaleko gabinetu Slughorn'a
- Dlaczego nie idziecie? - zapytała Hermiona kiedy ja i Harry przystanęliśmy.
- Em mogę z tobą chwilę porozmawiać? - zwrócił się do mnie Wybraniec.
- A o co chodzi? - spytałam gdy Hermiona zniknęła za drzwiami do gabinetu.
- Przeglądałem dzisiaj mapę Huncwotów. - zaczął, a ja pokiwałam głową. - I po prostu muszę zapytać.
- Pytaj o co chcesz. - Harry wziął głęboki oddech, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
- Co robiłaś z Malfoy'em nad jeziorem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz